Warto wiedzieć, Z dyżurów

Biedne te wiejskie drzewa

Łodzianki są wszędzie! To piękne, że nie jesteście obojętne na los drzew nie tylko w naszym mieście, ale też wszędzie, gdzie widzicie ich krzywdę. I pomagacie.

W niewielkiej wsi w łódzkiem przy drodze wojewódzkiej tną drzewa. Sołtys nic nie wie – po co ma wiedzieć? Nie ma obowiązku informowania go. Dzielnicowy nie reaguje – pewnie nie wie nawet, u kogo. Gmina udaje, że to decyzja RDOŚ, Ekoportal przeszukiwany „po gminie” i „po RDOŚ” pokazuje zero. A drzewa mimo sprzeciwu mieszkańców padają jedno po drugim. Podobno zagrażają, bo posusz, bo konary połamane przez wiatr, ale protokołów z oględzin do wglądu nie ma – przecież nikt nie broni wiejskich drzew, prawda?

Mnóstwo emocji, zamieszania i pytań. Znam te chwile jak zły szeląg. To kto, jeśli nie gmina? Co robić, by to zatrzymać? – czytam wiadomości z prośbą o kontakt.

Jak to „nie gmina”? Aż dębieję – może czegoś nie wiem? Może z innej ustawy, ale z jakiej? ZRID bez inwestycji? Niemożliwe… O północy po omacku szukam tropów, by rano usiąść do telefonów. Potwierdzam w łódzkim WOŚiR, że zgodnie z tym, co wiedziałam, gmina, ale tam nikt nie odbiera. Ok, to od innej strony – trzeba sprawdzić, czyja to droga. Dostałam nazwę wsi. Mapy Googla – wojewódzka, bo DW. czyli wniosek o zezwolenie na usunięcie drzew musiał złożyć Zarząd Dróg Wojewódzkich. Województwo nasze, więc Zarząd w Łodzi. Ale który rejon? Wieś w powiecie Piotrków Trybunalski, ale to nie znaczy, że jest logicznie. Rejon ZDW jednak Bełchatów. Dostaję w końcu numer do naczelnika odpowiadającego za ten obwód. Wiem, że równolegle wydzwaniają lokalni obrońcy drzew, a na miejsce ściągają media.

Przekazuję dobrą informację – drogowcy telefonicznie deklarują mi, że rezygnują z kontynuacji wycinki, „niech gmina sobie je tnie”. Hmm, gmina? Dostaję zwrotkę, że przy mediach powtórzyli deklarację. Tylko ile już wycięli a ile ocaleje? I gdzie one są? Oznakowań na drzewach brak. Ale przynajmniej jest teraz czas, by ustalić to, o czym mieszkańcy nie byli informowani choćby prostymi kartkami na drzewach…

Dostaję numery zezwoleń – trzy z 2021. Zgodnie z ustawą zarządca drogi zwrócił się do gminy – tej, co to „nie my, to RDOŚ”. Ta wyraziła zgodę na usunięcie 1 topoli – wiadomo, nasze prawo traktuje te drzewa jak chwasty. O kolejne 32 (!) drzewa zwróciła się o uzgodnienie wycinki z RDOŚ. Ta się zgodziła w zamian za słynne nasadzenia zamienne – znamy te suche kikuty przy rowach, prawda? I gmina zgodziła się na wycięcie. Protestujący dotarli do takich samych informacji od strony RDOŚ 🙂 Ale numerki wpisane w Ekoportalu nadal pokazują zero.

Teraz przed protestującymi wniosek o dostęp do informacji publicznej do gminy, szukanie eksperta, który tanio zrobi ekspertyzę i stwierdzi, czy nie wystarczy przyciąć gałęzi suchych i połamanych. I sprawdzi w wyciągniętym protokole oględzin, czy drzewa już zabite nie mogłyby nadal dawać cień przy drodze. Potem – jeśli będą podstawy – może skargi i pozwy.

A wszystko prawdopodobnie dlatego, że drogowcom nie chce się korygować koron wchodzących w skrajnię drogi co kilka lat – wygodniej wyciąć i posadzić nowe, będzie spokój na 30 lat.

Tak złe prawo i brak dobrej woli ze strony urzędników zabiera czas – prywatny czas protestujących i nerwy wszystkich.