Departament Planowania i Rozwoju Gospodarczego UMŁ udostępnił mi na wniosek o dostęp do informacji publicznej dokumenty dotyczące postępowań o usunięcie drzew z działki sprzedanej firmie deweloperskiej Westminster. We wniosku pytałam także o przebieg rozmów władz miejskich i urzędników z inwestorem, o czym zapewniał wiceprezydent Pustelnik. Odmówiono mi informacji o podjętych przez władze rozmowach, nie dowiemy się więc, czy przyniosły one efekt.
Z otrzymanych dokumentów dowiemy się jednak, że Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa odbył oględziny drzew i na ich podstawie odmówił zezwolenia na usunięcie 22 z 25 drzew, wskazując na ich dobry stan i zaznaczając potrzebę wykonania zabiegów pielęgnacyjnych.
Z odmową zezwolenia na wycięcie wszystkich drzew nie zgodził się inwestor, podnosząc poza uchybieniami proceduralnymi, że… Wydział Ochrony Środowiska odmową narusza zapisy planu miejscowego. A także, że urząd nie uwzględnił ekspertyzy prof. Siewniaka i mgr. inż. Styczyńskiego stwierdzającej, że wszystkie drzewa zagrażają. Ciekawy i zastanawiający jest ten rozziew w ocenie stanu drzew, prawda?
Samorządowe Kolegium Odwoławcze podzieliło tylko część zarzutów, uznając, że powołanie się na własne oględziny, dobrą kondycję drzew i rolę drzew w ekosystemie miasta to za mało, by nie zgodzić się na ich usunięcie. Takie podejście SKO w mojej ocenie spowoduje, że każda decyzja odmowna, realizująca ideę ochrony drzew będzie musiała być podparta kosztownymi ekspertyzami zewnętrznymi, pozaurzędowymi. Jednocześnie argument SKO, że ochrona drzew – zabezpieczonych umową i planem miejscowym – polega też na odnawianiu ilustruje, pokazuje jak nikła jest każda forma ochrony starodrzewu. I jak bardzo konieczna jest radykalna zmiana prawa.
Z korespondencji z 2020 roku między inwestorem a urzędem wynika, że deweloper był zainteresowany także innymi miejskimi działkami – Kilińskiego 95 i bez numeru, Wólczańską 210/212 i 233, Narutowicza 5 i 11/13. Być może byłby skłonny dokonać zamiany działki przy Kilińskiego 95 na jedną z nich, oby tym razem bez dorodnych drzew.
Jako zwykła obywatelka, nie inwestorka, nie otrzymałam „wypisów i wyrysów” z planów miejscowych, ale z ciekawości pokusiłam się o sprawdzenie, czy wytypowane działki są zadrzewione. Wygląda na to, że deweloper jest zainteresowany głównie terenami z drzewami. A powtórki sytuacji z Kilińskiego byśmy nie chcieli, prawda? Jako Społeczni Opiekunowie Drzew trzymamy rękę na pulsie – zostaliśmy uznani za stronę w postępowaniu o usunięcie drzew. Będę informowała na bieżąco, „co na Kilińskiego 95 piszczy”.
Dla dociekliwych – poniżej komplet uzyskanych dokumentów w tej sprawie. Jeśli jesteście w stanie pomóc, proszę o kontakt dyzury@mapadrzewlodzi.pl