Kilka lat temu doradziłam wspólnotom przy ul. Uniwersyteckiej narzekającym na krzywy chodnik i zaniedbany teren zieleni, by wystąpiły o użyczenie podwórka – i tak zrobiły. Lecz władze Łodzi odmówiły im użyczenia. Nie dlatego, że nie mogły, lecz dlatego, że, jak się teraz okazało, miały inne plany dla tego podwórka. Był to dość ruchliwy kwartał, ponieważ obok znajduje się poczta, kilka sklepów a na podwórku była ulokowana administracja nieruchomości, czyli tzw. AN. A podwórko było bardzo zielone i pięknie zadrzewione. Wokół opuszczonej willi była istna dżungla drzew, krzewów, pnączy. I, jak to w Łodzi, nieuprzątanych śmieci. Kilka lat temu budynek willi wyburzono z publicznych środków, zostały resztki zieleni.

Teraz te wspólnoty toczą nierówną walkę o zieleń z urzędem miasta i deweloperem w całym kwartale ulic Uniwersytecka-Wierzbowa-Pomorska. Ubiegły tydzień przywitał mieszkańców widokiem wywróconego świerku o widocznie podciętych korzeniach…

Jak do tego doszło?
Właściciel prywatnej kamienicy przy Pomorskiej 115 sprzedał deweloperowi działkę obok budynku, z dojazdem poprowadzonym tak blisko wejścia do kamienicy, że otwarte drzwi są już na jezdni. Bez tego dojazdu deweloper nie otrzymałby warunków zabudowy ani pozwolenia na budowę. Czy to bezpieczne rozwiązanie? Czy Wydział Urbanistyki i Architektury UMŁ powinien pozwolić na taki dojazd? Można mieć wątpliwości.

Wątpliwości miał widocznie nawet deweloper – zajął bowiem miejski (!) teren po wyburzonej willi i jej ogrodzie na potrzeby placu manewrowego i składu materiałów budowlanych. Plac ogrodził, a budynek po AN-ie przejął na potrzeby zaplecza budowy. Wg obserwacji mieszkańców z zajętej działki zniknęły drzewa. Czy i ile – zobaczymy, czy uda się sprawdzić. Czy taka organizacja placu budowy była uzgodniona z urzędem? Czy była na to umowa z opłatami za korzystanie i wymogiem zachowania i odtworzenia zieleni? Sprawdzamy. W każdym razie deweloper przez ostatni okres nie korzystał z dojazdu „po drzwiach kamienicy”, tylko rozjeżdżał pas między AN-em a placem po willi.

Wykonał tuż przy pasie drzew rosnących na miejskim terenie wykop pod fundamenty, w wyniku czego odkrył część brył korzeniowych czterech miejskich drzew. I tak sobie stoją… Ale nie na tym koniec! Deweloperowi zamarzyła się dodatkowa szeroka droga przeciwpożarowa z miejscami postojowymi. Istniejące budynki jej nie potrzebowały, ani o nią nie występowały. Czy jej budowa była warunkiem uzyskania pozwoleń budowlanych skoro powstała po ukończeniu budynku? Sprawdzamy. Ale z pewnością urząd nie miał obowiązku zawierać umowy służebności. Ani godzenia się na jej wytyczenie tak, by ze schodów klatki budynku wspólnoty wchodziło się na jezdnię, a układanie krawężników wymagało ucięcia drzewom korzeni (to jedno z tak potraktowanych drzew padło!). Ba, deweloper zamierzał poprowadzić tę drogę po uroczych ogródkach z żywopłotami, od dziesięcioleci użytkowanych przez jedną ze wspólnot. Czy zatrzymali go urzędnicy, troszczący się o ekologię i warunki życia? Nie, natrafili na mur sprzeciwu wspólnot.

Sytuacja jest tym bardziej kuriozalna, że dla terenu dawnych Ogrodów Sukienniczych był przeprowadzony projekt planowania partycypacyjnego, w którym zresztą uczestniczyłam jako mieszkanka. Miała to być podstawa do opracowania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Co było zaplanowane w podwórku? Zieleń, rekreacja i miejsca postojowe na równej nawierzchni. Z budżetu obywatelskiego miał też powstać plac zabaw. A co wg informacji mieszkańców jest planowane? Kolejny budynek mieszkaniowy na miejscu AN-u. W odległości od okien bliskiej patodeweloperce.
Jesteśmy ze wspólnotami w stałym kontakcie, oczekujemy na dokumenty z wielu miejskich jednostek i wydziałów. Będę informowała, co dalej. W przygotowaniu jest też tekst poradnikowy, jak bronić drzew przy inwestycjach „za płotem”.
Jedno jest już oczywiste – władze miejskie nie zamierzają dotrzymać „umowy” dla Ogrodów Sukienniczych, od użyczenia terenu obecnym mieszkańcom ważniejszy jest komfort firmy deweloperskiej. Drzewa są pouszkadzane, grunt ubity kołami pojazdów. Kolejne były na moich oczach okaleczane na zlecenie… Zarządu Zieleni Miejskiej. A deweloper chwali się placem zabaw – tym wywalczonym w głosowaniu przez mieszkańców osiedla.
Zapraszam do kontaktu mailowego i do subskrybcji naszego newslettera 🙂