Kolejna ulica, dotąd nie ciesząca się dobrą opinią, przechodzi remont w ramach rewitalizacji obszarowej. Przechodziłam niedawno obok ul. Mielczarskiego i wskoczyłam na moment między koparki i młoty pneumatyczne, by sprawdzić, jak tam stosowanie standardów w pokazowym programie miasta (w którym zresztą kiedyś mocno maczałam palce). Przy pracach w ramach rewitalizacji urząd pozwala sobie na lepszej jakości nasadzenia (ciocia Unia dorzuci 😉 niż gdy remont jest tylko z budżetu miasta, co widać np. w różnicy między odcinkami przecznic przy samej Piotrkowskiej i tymi dalej od pokazowej ulicy.
Na Mielczarskiego kilkanaście lat temu były sadzone drzewa, zachował się też sporo starych, są więc obawy, jak rośliny są traktowane przy remoncie. Drzewa są owinięte włókniną i mają nałożone łupki zamocowane drutem. Nie zostały chyba też aż tak brutalnie potraktowane jak grochodrzewy z Rewolucji, być może dlatego, że tu drzewa nie wypiętrzyły aż tak ziemi wokół. Są okopane dookoła, na głębokość ok. 15 cm, a z ziemi wystają niebieskie rury do nawadniania nasadzeń, więc wykop musiał niedawno być głębszy. Ziemia wokół drzew jest sucha jak Pustynia Atacama.
Niestety nie zawężono odcinkowo chodników ani nie przerwano krawężników by nie naruszyć korzeni.
Zakaz składowania materiałów budowlanych też „się nie przyjął”. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak trudno jest prowadzić prace na terenach pełnych ludzi, pojazdów, instalacji i drzew – ale po to miasto zamówiło standardy prowadzenia takich prac, by szkody były żadne lub minimalne. Wrócę jeszcze na tę ulicę bez torby z gruzińskimi wypiekami, by sprawdzić, jak to wygląda dalej od Gdańskiej.
Sprawdzając kolejne place budów, dochodzę do wniosku, że przy robotach drogowych w Łodzi (a może i nie tylko tu) konieczne jest usprawnienie nadzoru mieszkających w okolicy osób. Myślałam o następujących rozwiązaniach:
- obowiązkowe tablice z kontaktem do urzędnika nadzorującego prace na danej ulicy
- karty informacyjne dla przechodniów, czego nie wolno robić drzewom w trakcie robót (jak we Wrocławiu)
- przeszkolenie chętnych „społecznych inspektorów” z zasad ochrony drzew przy inwestycjach i upoważnienie ich do wstrzymywania prac zagrażających drzewom
Wszędzie widać, że osoby zatrudnione do nadzorowania wykonawców bywają na budowach zbyt rzadko albo lekceważą wymagania klienta – miasta z zakresu ochrony zieleni.
Co sądzicie o takich rozwiązaniach? dyzury@mapadrzewlodzi.pl