Dziś jedno z łódzkich drzew zrobiło ogólnopolską karierę, padając w poprzek ulicy Długosza, o czym donieśli Zmotoryzowani Łodzianie, a chwytliwy temat podjął TVN. Straszny widok. Dorodny grochodrzew przewrócił się na pierwszy rzut oka bez zewnętrznego powodu – nie było wichury, ani grubej pokrywy śniegu. Zostało uszkodzone parkujące auto, cud, że nic nie stało się ludziom. Postanowiłam na szybko przyjrzeć się temu drzewu i jego historii.
Robinia wbrew powszechnym opiniom ma bardzo giętkie, elastyczne i mocne drewno, jego właściwości mechaniczne odpowiadają drewnu dębu. Jest to też jeden z najbardziej ciągliwych gatunków drewna. Jak pisze strona drewno.pl ma szerokie zastosowania na parkiety, do budowy statków, pali i rusztowań, sprzętu sportowego, do zabudowy zewnętrznej i jest to drewno konstrukcyjne odpowiednie do konstrukcji wysokich wymagań w górnictwie, budownictwie ziemnym, wodnym. Ze względu na swą trwałość wykorzystywane jest w produkcji mebli ogrodowych i elementów architektury ogrodowej (bez impregnacji). Często jednak drzewa robinii cierpią na guzy, pęcherze w korze, przebarwienia oksydacyjne, pęknięcia, zgniliznę – wymagają więc bieżącej kontroli.
.Jako drzewo przyuliczne jest traktowana bardzo po macoszemu, mimo, że ma piękną koronę, efektowne kwitnienie i oszałamiający zapach. Często czytamy „to tylko chwast”, co jest bardzo krzywdzącą opinią. Ale nie o chwaleniu „akacji” chcę pisać.
Ulica Długosza przechodziła gruntowny remont w 2011 roku, latem. Wymieniono wtedy wszystkie elementy drogowe: asfalt, chodniki, krawężniki. Dla wiekowego drzewa nie było to z pewnością bezszkodowe – pisałam o tym, jak wyglądało traktowanie tych pięknych drzew na ul. Rewolucji. Drzewu znacząco ograniczono zasięg korzeni – krawężnik wcina się wręcz w pień, pas ziemi jest wąski a korytowanie pod obrzeża jest w bezpośrednim sąsiedztwie pnia. Korzenie były zapewne odkryte i narażone na przesuszanie, co osłabiło roślinę.
Robinia była też pochylona w kierunku jezdni – często dzieje się tak przez nieprawidłowe podcinanie korony. PGE i inni gestorzy sieci słyną z drastycznych przycinek. Po takich korektach i odkryciu rozścielonych pod chodnikiem korzeni oraz odcięciu korzeni stabilizujących drzewa coraz bardziej odchylają się od pionu.
Gdy dodamy do tego sól drogową, brak wody i zanieczyszczenia gleby oraz powietrza, otrzymujemy zabójczy dla wielu drzew pakiet. Na zdjęciach widać liczne guzy, a także duży grzyb na pniu od strony chodnika. Być może pień jest przecięty wrośniętą obejmą z drutu, co niestety jest częstą praktyką. Nie jestem dendrologiem, ale w mojej ocenie to drzewo miało duże szanse by bez leczenia się przełamać nawet samoczynnie czy od wiatru. A są sygnały, że ostatnio uderzył w nie duży pojazd, co mogło „uruchomić” skutki wszystkich zaniedbań. Oczywiście po takiej „aferze” przyczyna będzie wyjaśniana przez fachowców.
Żaden miłośnik drzew nie chce, by te piękne organizmy były zagrożeniem i by umierały w tak dramatyczny sposób. Zarządcy dróg i zieleni w urzędach doskonale zdają sobie sprawę, że drzewa przydrożne rosną w najtrudniejszych warunkach i to one muszą być pod szczególnym nadzorem z racji bliskości ciągów transportowych. Ale trzeba do tego pieniędzy i woli.
Dlatego miasta decydując o inwentaryzacji drzew – tak, są takie, które to robią – zaczynają od drzew w pasach drogowych (jak Mapa Drzew Łodzi). Ale też, jak Poznań, prowadzą cykliczne kontrole stanu takich drzew i prowadzą prace pielęgnacyjne i ratunkowe. W Łodzi są to działania dorywcze i jednostkowe, najczęściej wywołane interwencją – mieszkańców lub inwestora. Albo, jak dziś, wypadkiem. A powinno to być działanie oczywiste i kluczowe dla bezpieczeństwa – ludzi, zwierząt, mienia – i samych drzew.
Zapraszam do subskrybcji newslettera bloga 🙂