Jak ratować drzewo, Uncategorized, Warto wiedzieć

„Liczą się skrawki”

Fot. z profilu W imieniu zwierząt i przyrody - głosem adwokatki

My, obrońcy drzew z całej Polski jesteśmy już przyzwyczajeni do wyrzynania drzew pod inwestycje drogowe za pomocą wszechmocnego ZRID-u – czyli specustawy drogowej z klauzulą natychmiastowej wykonalności. ZRID może łamać plany miejscowe (co ma tu znaczenie!), a nawet ochronę zabytków. Jedna za drugą padają ocieniające drogi aleje przydrożne, często by bezmyślnie zbudować ich kosztem… ekologiczną drogę dla rowerów. Skrawek po skrawku okrawa się zasoby przyrodnicze Polski w imię budowy dróg. Z takich skrawków wychodzą miliony wyciętych drzew i zniszczonych siedlisk.

Sporadyczne są przypadki refleksji ze strony samorządów, że można inaczej. Bardzo rzadko udaje się zatrzymać amok rozpędzonej dofinansowaniem inwestycji. Tym razem jednak trafiła kosa na kamień. A dokładniej – w łódzkim Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym magistrat Sieradza trafił na mecenaskę Karolinę Kuszlewicz (polecam lekturę jej bloga!). I jest to dla nas, obrońców drzew, bardzo dobra wiadomość.

Nieaktualizowane mpzp

Tak się złożyło, że władze Sieradza wiele lat temu przyjęły plan miejscowy zakładający rozlanie zabudowy. I sieć dróg do nowej zabudowy – na te drogi wybrały sobie pas prywatnego terenu, którego współwłaścicielką jest „pani mecenas od przyrody”. Po latach, bez weryfikacji faktycznych zmian w zagospodarowaniu terenów, postanowiły ten plan zrealizować. Tyle, że niczego nieświadomi właściciele terenu zdążyli w tym czasie wyhodować na nim lasek z całym ekosystemem przyrodniczym. Szanowali tę przestrzeń tak bardzo, że ogrodzili ją nawet przed własnymi zwierzętami domowymi – powstał mały raj dla małych zwierząt pośrodku pól.

I tu wchodzi ZRID

Znienacka miasto ogłosiło jeden przetarg na budowę dwóch odcinków nowych dróg dojazdowych – o długości łącznej ponad 1 km (co ma znaczenie!) – do zaplanowanych na pustych polach osiedli domków jednorodzinnych. Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 9 listopada 2010 r. w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko stanowi, że przedsięwzięciem mogącym znacząco oddziaływać na środowisko jest budowa dróg o długości ponad 1 km. I w takim przypadku obowiązkowe jest wykonanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, związanej nie tylko ze zbadaniem, jakie rośliny i zwierzęta żyją na terenie planowanej inwestycji, ale i z udziałem społeczeństwa w wydawaniu tej decyzji.

Tak się jednak nie stało. Wbrew sprzeciwowi właścicieli gmina wystąpiła bez tego dokumentu, a starosta wydał decyzję ZRID, która okrawa ten prywatny raj dla zwierząt. Jakim cudem? Wniosek ze specustawy drogowej dotyczył tylko jednego odcinka – mimo przetargu na oba, gmina podzieliła sobie wniosek do starosty, obchodząc obowiązek opracowań środowiskowych z Ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie […] i Rozporządzenia. A potraktowany tak właściciel lasu dostał informację, że zaraz będzie demontowane ogrodzenie jego lasku.

Chwila, zapytacie, ale procedura wycięcia drzew na podstawie ZRID-u nadal wymaga oględzin terenu, inwentaryzacji drzew i żyjących tam zwierząt? Powiadomienia właściciela o oględzinach i jego zgody wejścia na teren? Figa z makiem! Jak to się załatwia w Polsce?

Sieradzcy urzędnicy zza płotu (sic!) zmierzyli obwody drzew i rozpoznali ich gatunki na całym terenie! Ba, bez wejścia na działkę zaobserwowali, że nie ma tam żadnych gatunków chronionych! Jak zbadali obecność chronionych porostów, owadów i ptactwa w ten sposób pozostanie ich słodką tajemnicą 😉

Kto w łódzkiem stoi na straży środowiska

Pierwszą linią obrony jest w takich przypadkach jest skarga do wojewody. Ten jednak nie dopatrzył się ani omijania prawa przez dzielenie inwestycji, ani kompromitująco nierzetelnej inwentaryzacji przyrodniczej i utrzymał w mocy decyzję zezwalającą na realizację inwestycji drogowej. Nie zainteresował się też dostarczoną przez mec. Karolinę Kuszlewicz ekspertyzą przyrodniczą. Tak to działa – zwykły mieszkaniec potulnie przyjmuje decyzję wojewody i odszkodowanie za wywłaszczenie, a drzewa znikają. Ale nie w tym przypadku.

Sąd po wysłuchaniu argumentów skarżacej i przyjęciu jako materiału dowodowego ekspertyzy potwierdzającej obecność aż 26 gatunków ptaków, jeży i wiewiórek oraz uzyskaniu wyjaśnień od władz Sieradza, przyznał w całości rację mec. Kuszlewicz. Uchylił decyzję zezwalającą na budowę drogi. Teraz wojewoda będzie musiał ponownie rozpatrzyć jej skargę, stosując się do wskazań sądu, w tym dowodów, które wcześniej zlekceważył.

Cała grupa łódzkich wielbicieli drzew wspierała sprawę w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. Dlaczego? Bo to nie jest tylko prywatna sprawa. Chodzi o zasady – samorządy skrawek po skrawku niszczą przyrodę, zieleń, siedliska zwierząt pod pozorami „rozwoju”. Używają do tego specustawy, która miała służyć usprawnieniu budowy autostrad przez tereny tysięcy osób. Zbyt często bezrefleksyjnie je planując – przecież tuż obok działki p. Kuszlewicz były puste pola. Przecież ZRID uprawnia do omijania planów miejscowych i nie byłoby problemu z uzyskaniem decyzji na budowy drogi oszczędzającej drzewa i zwierzęta. Czemu decydenci o tym nie myśleli? Bo myśleli, że mogą. Byli tego tak pewni, że zrobili to po łebkach. Bo wszystkim się to udaje.

Ta sprawa (sygnatura akt II SA/Łd 73/24) pokazała obrońcom drzew, że decyzja ze specustawy drogowej to jeszcze nie wyrok. A samorządowcom, że nie zawsze uda się im „rozjechać ZRID-em” przyrodę i protestujących.