Każdy, kto w naszym mieście działa społecznie na rzecz przestrzeni publicznych, zieleni i drzew wie, jak ważny jest dobry kontakt z zarządem zieleni i jak wiele zależy od organizacji pracy w tej jednostce samorządowej. Kluczową postacią nie jest w ZZM ogrodnik miasta – funkcja absolutnie zmarginalizowana przez władze – lecz dyrektor. Od tego, na ile stanowczą, przekonującą i kompetentną jest osobą zależy pozycja w urzędzie, posłuch u władz i pracowników, a w efekcie stan zieleni w mieście. Statut określający kompetencje ZZM nie jest bowiem dany raz na zawsze i od autorytetu osoby zarządzającej zależy często, czy władze będą poważnie traktować zieleń w mieście. Ile na nią poświęcą uwagi i pieniędzy. Jak było dotąd, wiemy…
Ogłoszenie o naborze na to ważne stanowisko odkryliśmy niedawno, a ma krótki, 12-dniowy termin na zgłoszenie aplikacji. „Deadlinem” jest już 22 lipca. Dlatego rozesłałam informację o nim w środowisku specjalistów i mam nadzieję, że któryś z ekspertów zdecyduje się starać o to trudne stanowisko w trudnym, bo w mojej opinii źle zorganizowanym urzędzie.
A jakie są wymogi? Czy pełnienie funkcji dyrektora przez osoby niebędące ekspertami w tej dziedzinie, dało prezydentowi do myślenia?
Niestety. Wymagania są… urzędnicze. 5-letni staż pracy lub prowadzenie firmy, znajomość ustaw, jako atut niewielkie doświadczenie na stanowisku kierowniczym. Brak jakichkowiek wymagań eksperckich. Jakby władzom miasta zależało, by nadal ogrodnik miasta był podporządkowany osobie, która równie dobrze mogłaby zarządzać flotą aut służbowych. A koncepcja rozwoju zieleni nadal zależała od woli politycznej. Może to podtrzymywać sytuację typu „Temu radnemu damy park w okręgu wyborczym, choć to nie tam parków najbardziej potrzeba”.
Oczywiście są miasta, w których zielenią zarządzają osoby bez wykształcenia kierunkowego a w przestrzeni cieszą oczy piękne zieleńce i wypielęgnowane mądrze drzewa. Tyle, że Łódź nie ma od lat szczęścia do troskliwej ręki osób, które znają się na ty, co robią i potrafią dobrać sobie świetnych pracowników, których kompetencje wie jak wykorzystać. Jesteśmy w tyle z rozwiązaniami ekohydrologicznymi, z doborem gatunkowym roślin do trudnych warunków miejskich, z różnorodnością i zadbaniem, by zieleń pełniła nie tylko funkcje dekoracyjne, ale i ekosystemowe. A tylko fachowiec potrafi postawić się pomysłom efekciarskim, a nieprzemyślanym – bo ma argumenty!
Mam nadzieję, że jednak znajdzie się specjalista chętny do wzięcia w garść dotąd lekceważonego tematu i że przekona do siebie komisję ds. naboru. Szkoda byłoby kolejny raz nie mieć z kim poważnie i merytorycznie rozmawiać o drzewach w Zarządzie Zieleni Miejskiej. Szkoda byłoby stracić szansę na osobę otwartą na współpracę z mieszkankami i mieszkańcami na tym stanowisku.