Po spacerze po Ogrodach Sukienniczych otrzymałam interesującą informację o miejscu, w którym ma powstać budynek mieszkalny w trybie lex deweloper. Okazuje się, że na działce na rogu Jaracza i Wierzbowej sprzedanej przez miasto inwestorowi, znajdującej się między wiatą przystanku a działką z dawnym boiskiem jest… schron sprzed II Wojny Światowej.
Wejście do schronu – stalowe, ciężkie wrota – znajdowało się od strony willi przy Jaracza 84. Schron był usytuowany pod ziemią, miał formę długiego korytarza z pomieszczeniem od strony północnej. Mógł pomieścić nawet 100 osób. Być może został wybudowany przed wojną przez rodzinę Eugeniusza Glezera, właściciela willi i działek wokół. Pan, który zgłosił mi tę ciekawostkę, bawił się w tym schronie jako dziecko w latach 50. Schron nie jest odnotowany na stronie schronywlodzi.pl.
Dlaczego piszę o tym na blogu dotyczącym drzew? To miejsce jest przecież gęsto porośnięte krzewami i drzewami. Co więcej, niedawno padły pod naporem czasu i jemioły olbrzymie topole (dziś widać je powalone na dawnym boisku). Jest prawdopodobne, że topole rosły na stropie wyodrębnionych pomieszczeń budowli ochronnej, a grochodrzewy widoczne na zdjęciu – na stropie lub tuż obok stropu korytarza schronu.
Na podwórku kamienicy, w której mieszkałam, także na schronie, a raczej murowanym pionie wentylacyjnym schronu przeciwatomowego, rośnie potężny klon jawor. Ma wysokość 5 kondygnacji i cały czas się rozwija.
Są to przykłady ogromnej odporności drzew – samosiejek – na warunki siedliskowe. Dziś zastanawiamy się, jak pomóc w ukorzenieniu nowych drzewek, wyhodowanych w gospodarstwach szkółkarskich, sadzonych w specjalnie przygotowanej glebie. Domagamy się regularnego podlewania, mikoryzy, bieżącej opieki. I nie zawsze to się udaje.
Równocześnie lekceważymy naturalne zadrzewienia, nazywając je pogardliwie zaroślami czy chynchami. I lekką ręką skazując na wycięcie pod kolejną inwestycję drogową czy deweloperską. A być może to są miejsca bardzo cenne dla naszej przyszłości, bo one przetrwały w najtrudniejszych warunkach. Teraz pełne śmieci są też pełne życia – gdy firma ogrodnicza poniszczyła radykalnymi przycinkami krzewy jaśminowców w parku Staszica, to w te „krzaczory” przeniosły się resztki małych ptaków.
Czy nauczymy się doceniać i chronić chynchy?