W naszym mieście od momentu intensywnej rewitalizacji w zakresie przestrzeni publicznych poskutkowała dyskusjami o stosowaniu agrowłókniny i agrotkaniny, by ułatwić utrzymanie nowych zieleńców, parków i skwerów. Należy przyznać, że wyłożenie gleby wokół roślin przez parę lat zapobiega zarastaniu wokół nich roślin przez projektanta niepożądanych. Na parę lat, bo zawsze na powierzchni odłożą się i rozłożą liście, gałązki czy kora, tworząc podłoże, na którym chętnie urosną tzw. chwasty. Oszczędza to czas i pieniądze, które miasto musi zapłacić firmom utrzymującym zieleń urządzoną w porządku i czystości. Jeśli jest to nowy zieleniec utrzymywany w ramach gwarancji – prawdopodobnie obniża cenę całej inwestycji.


Wokół nas pojawiły się też masowo „ogrody żwirowe”, na których na agropokryciach wysypano grys granitowy, kamienie polne czy otoczaki. Takie obszary nie są już kwalifikowane jako powierzchnie biologicznie czynne, uniemożliwiają bowiem naturalny rozrost roślin rozłogowych czy okrywowych.

Dodatkowo pod uważanymi powszechnie (choć nie do końca to prawda) za ekologiczne geokratami często stosowana jest też geowłóknina, mająca ustabilizować podbudowę najczęściej pod miejscami postojowymi. Jest to z pewnością lepsze rozwiązanie dla rosnących obok roślin niż podsypka z udziałem cementu, ale ma to znaczenie jedynie, gdy przestrzenie pomiędzy żebrami geokrat są wysypane glebą urodzajną jako podłożem dla drobnych roślin. Nie zawsze więc ekoparking jest naprawdę eko, a zawsze źle wpływa na rosnące na nim drzewa.


Materiały te są powszechnie stosowane w rolnictwie i szkółkarstwie i zapewne z tym zastosowaniem przyjdzie nam się jeszcze długo godzić. Pytanie, czy w miastach z problemami słabego dostępu do zieleni, występowaniem wysp ciepła, zanieczyszczeń powietrza czy zalaniami po nawałnicach nie potrzebujemy roślinności mniej pod linijkę, bardziej bujnej i odpornej na trudne miejskie warunki bez ciągłego wspomagania.
W takim otoczeniu – bezpośrednio lub tuż obok – musza rosnąć młode i dojrzałe drzewa, których bryły korzeniowe plastikowa agrotkanina pokrywa w Łodzi często aż do pnia. Pytanie więc o skutki stosowania takiego nienaturalnego wyłożenia zieleńców – dla środowiska, dla roślin, dla zatrzymywania wód opadowych, ale i dla temperatury w tracie upałów w sąsiedztwie zieleńców, które przecież miały niwelować uciążliwości zw. ze zmianami klimatu.

Kilka dni temu natrafiliśmy na ciekawe podsumowanie skutków stosowania nienaturalnych pokryć powierzchni zieleńców. Co ważne, będące podsumowaniem wieloletnich doświadczeń ekspertki – biolożki, architektki krajobrazu i ogrodniczki Barbary Chruślickiej, od 1995 projektującej ogrody prywatne, przy firmach, zieleń osiedlową. Potwierdza ona nasze obawy, że stosowanie takich tkanin włóknin wiąże się z:
- zmniejszeniem ilości wody docierającej pod korzenie roślin
- płytszym korzenieniem się roślin czyli zwiększeniem wrażliwości na susze
- spadkiem ilości bakterii i grzybów symbiotycznych z roślinami
- rozwojem bakterii i grzybów rozkładających tkanki roślin
- zwiększeniem ilości szkodników w glebie
- tym, że gleba pod agrowłókniną staje się mniej żyzna
- pogorszeniem struktury gleby co utrudnia dostęp do składników odżywczych
- ograniczeniem rozwoju roślin
- uniemożliwieniem ich rozsiewania i rozrostu rozłogami i kłączami
- koniecznością częstego nawożenia ze względu na brak dostępu do kompostującej się naturalnie materii organicznej
- wymusza stosowanie jako ściółki żwiru, co pogłębia problemy roślin przez nagrzewanie się gleby
- utrudnia usuwanie chwastów, gdy w końcu się pojawią
- utrudnia dosadzanie roślin.
Co z drzewami?
Tu warto wprost zacytować fragment tekstu:
Agrotkanina jest szczególnie niebezpieczna dla dużych drzew, których korzenie potrzebują napowietrzonej gleby, aby efektywnie prowadzić wymianę gazową. Ściółkowanie agrotkaniną w strefie korzeniowej drastycznie zmienia warunki tlenowe w glebie. Przystosowanie do nagłej zmiany wymagałoby zmiany architektury systemu korzeniowego, a dojrzałe drzewa nie potrafią tego zrobić. Ponadto agrowłóknina ogranicza dostęp do wody i czerpanie substancji mineralnych z opadłych i rozłożonych liści. Dlatego drzewa rosnące na terenie ściółkowanym agrowłókniną mogą chorować i zamierać.
Drzewa dojrzałe nie potrzebują wysłaniania gleby, podnosi to jedynie niepotrzebnie koszty. Wystarczy po prostu usuwanie inwazyjnych czy nieakceptowanych z innych względów roślin. A co z drzewkami młodymi, niewielkich rozmiarów, gdy nie chcemy by zagłuszyły je nieplanowane rośliny albo obawiamy się silnego nasłonecznienia korzeni?
Jest szansa na poprawę

Od niedawna po głosach sprzeciwu miasto jako inwestor zaczęło podobno (nie widziałam) stosować biogeowłókniny produkowane z biomasy naturalnych włókien, wełny owczej czy włókien kokosowych (nie mylić z geowłókninami biodegradowalnymi z polipropylenu, rozpadającego się na mikroplastik). Jest to jakieś rozwiązanie – ale tylko na czas ukorzeniania się nowych nasadzeń. Ale pamiętajmy, że ogromna ilość zbitej owczej wełny czy kokosa nie występuje w naszej przyrodzie naturalnie. Docelowo najlepszym rozwiązaniem godzącym łatwość utrzymania byłoby prawdopodobnie stosowanie tam, gdzie nie może być roślin okrywowych zrębków albo kory jako zabezpieczenia okresowego. Także dla młodych drzewek, gdy to konieczne.
Polecam cały, bardzo wartościowy i porządkujący wiedzę tekst ze strony Dzikie Ogrody.