Z dyżurów

Zelwerowicza jak bumerang

Wybierając miejsce do życia często kierujemy się zielonym otoczeniem i widokiem z okna. Wiedzą o tym deweloperzy i dlatego nazwy ich osiedli chętnie (i zbyt często bez pokrycia w faktach) przywołują zieleń i drzewa, a ceny metra kwadratowego w naprawdę zadrzewionych okolicach szybują pod sufit.

Radiostacja właśnie dlatego jest miejscem wyjątkowym i uchodzącym za drogie i prestiżowe. W ogromnej mierze decydują o tym przyuliczne drzewa. I właśnie o traktowanie starych jesionów pensylwańskich na tej ulicy toczy się kolejny bój mieszkańców z miastem jako inwestorem. Celowo piszę, że nie jest to bój z wykonawcą – bo nie wiadomo jeszcze, jakie wytyczne dot. zabezpieczenia drzew otrzymała w procedurze przetargowej firma drogowa remontująca jezdnię i chodniki na tej ulicy.

Zastanawiałam się, czy przy dużym zainteresowaniu mediów warto ponownie zabierać w tej sprawie głos, ale w końcu jestem z osobami z osiedla drżącymi o stan drzew już kolejny raz. Pierwszy, gdy bez sensu wycinano kuliste robinie przy Solskiego, drugi, gdy urząd w 2018 r. zamierzał wyciąć ok. 70% przyulicznych jesionów, okaleczonych przez PGE. I byłam na miejscu. Teraz te same jesiony obrywają robotami drogowymi. Dodajmy, robotami po konsultacjach społecznych.

Zniszczony asfalt na ul. Zelwerowicza - pas ruchu pełen łat, wykruszona powierzchnia asfaltowa.
Stan jezdni. Fot. własna

Po co były konsultacje?

Inwestycja była potrzebna jak na tysiącach osiedlowych ulic w Łodzi. Asfalt był i jest na kolejnym odcinku ulicy w złym stanie, w paru miejscach chodniki wymagały naprawy. Warto było może dosadzić też rośliny okrywowe. Dlatego dobrze, że odbyły się mini konsultacje z wiceprezydentem Adamem Pustelnikiem. Co usłyszał on od uczestników spotkania?

  • że chcą schowania pod ziemię kabli energetycznych by gestor nie niszczył dłużej starych drzew i nie zaczął szkodzić nowym
  • że obawiają się zniszczenia nowych nawierzchni przez ciężkie pojazdy inwestycji deweloperskich, niszczących kameralny charakter osiedla
  • że domagają się natychmiast planu miejscowego, by nie budzić się z kolejnym blokiem za oknami
  • że istnieją woonerfy
  • i że trzeba zachować miejsca postojowe
  • a przede wszystkim że domagają się podczas robót szacunku dla drzew, których zachowanie wywalczyli w 2018 r.

Niezbyt wygórowane oczekiwania, prawda? Pieniądze na remont znalazły się szybko – teorie spiskowe wspominają o wsparciu inwestycji deweloperskich inwestycjami w ładniejszą przestrzeń publiczną. Może tak było, może nie. Jakie wnioski z „konsultacji” zostały wyciągnięte?

  • nie będzie chowania kabli energetycznych – ponoć PGE nie było zainteresowane, bo kilka lat temu ustawiło nowe latarnie-słupy energetyczne
  • nie będzie nowej podbudowy jezdni (być może ze względu na korzenie drzew pod nią, ale badania zasięgu korzeni nie było), więc jeśli ciężarówki zniszczą nowy asfalt to zniszczą
  • przystąpienie do mpzp odbyło się ok. miesiąca przed konsultacjami, pytanie, czy wstrzymano wydawanie decyzji budowlanych i czy zdecydowano o nieujęciu w nim decyzji o warunkach zabudowy; i czemu wiedząc o przystąpieniu wydano dwz na rozbudowę budynku w szeregowcu pod numerem 60 w marcu 2024
  • woonerfu nie będzie, choć można było zrobić go przez naprzemienne rozmieszczenie miejsc postojowych
  • miejsca postojowe są pozostawione
  • drzewa… zobaczmy.

Co jak zwykle, a co nie

Po pierwsze – czy nadzór nad wykonawcą zna obowiązujące standardy?

Symbolicznie, dla oka odeskowane pnie starodrzewu to nie jego zabezpieczenie. Deski nie mają dystansów ani włókniny zabezpieczającej przed otarciami. Opierają się też na nabiegach korzeniowych, co grozi uszkodzeniem korzeni przy samym pniu.

To nie jest zgodne ze standardami zabezpieczenie pnia. Fot. własna

Na całym ciągu remontowanej ulicy materiały budowlane są składowane w obrębie brył korzeniowych osłabionych jesionów, mimo miejsca na szerszych odcinkach chodników i trawnikach bez drzew.

Zagęszczanie gleby składowaniem materiałów budowlanych na korzeniach drzew. Fot. własna

Pytanie, czy przy remontach odtworzeniowych miasto „darowuje sobie” ujmowanie standardy ochrony drzew przy inwestycjach w przetargach? Czy wykonawca w ogóle wie, że standardy ochrony go obowiązują? A przede wszystkim „czy leci z nami pilot” – czy pracownicy ZDIT i ZZM nadzorujący te prace w ogóle byli na placu budowy, skoro reakcja jest dopiero po interwencji mieszkańców i mediów?

Po drugie – czemu i czy to remont odtworzeniowy.

Remont odtworzeniowy wg ZDIT oznacza, że nie narusza się podziału pada drogowego na chodniki, zieleńce, pas postojowy i jezdnię, także wymiarami. Pozwala to na skrócenie czasu przygotowania inwestycji, ale też rodzi ryzyko utrwalenia rozwiązań patologicznych i wcale nie zmniejsza ryzyka zniszczenia zieleni.

Czy można było wykonać po prostu naprawy? Tak. Wymienić popękane płyty chodnikowe, sfrezować pokruszony asfalt i wylać nową warstwę ścieralną, pozostawiając istniejące krawężniki, zieleńce i odcinki chodników w dobrym stanie. Czy można było wykonać prace inaczej w ramach remontu odtworzeniowego? Tak. Nadwieszany chodnik nadal jest chodnikiem i może mieć taki sam przebieg i wymiary, a nie szkodziłby korzeniom i tak skatowanych przez lata jesionów. Nic nie stało na przeszkodzie, by podnieść poziom ciągu pieszego, co oszczędziłby w dużej mierze uszkodzenia pod nim rozległych korzeni. Można było wymienić asfalt bez wymiany krawężników przy drzewach. Albo wydmuchać glebę spomiędzy korzeni za pomocą Airspade’a i przekierować je ku chodnikowi. Ba, miejsca postojowe w pasie jezdni mogły otrzymać ażurową nawierzchnię, co zwiększyłoby dostęp korzeni drzew w najgorszym stanie do wody i powietrza.

Po północnej stronie ulicy chodnik miał 2,6 m i tak zostało. Po południowej miał raptem 1,0 m – poszerzono go do 1,27 plus obrzeża, co dało 1,47 m. Poszerzenie niewielkie, ale wymagało – a jakże by inaczej – większej ingerencji w korzenie drzew. Wbudowano też obrzeża, kopiąc pod nie rowek w obrębie nieprzekraczalnej strefy ochrony drzew (NSOD). Co gorsza, wymieniono podbudowę chodnika – była ubita żwirowa, teraz zastosowano piaskowo-cementową czyli praktycznie nieprzepuszczalną oraz dodatkowo szkodliwą dla roślin przez zawarte w niej substancje chemiczne. By wykonać nową podbudowę zdjęto też dużo głębszą warstwę gleby na bryłach korzeniowych jesionów, szukających wody w pasie między chodnikiem a prywatnymi ogrodzeniami. Korzenie włośnikowe wg informacji mieszkańców stały odkryte kilka tygodni – szczęście w nieszczęściu, że prace nie były wykonywane latem…

Podbudowa chodnika to wysypana mieszanina cementu i piachu, po deszczu stanie się nieprzepuszczalna dla wody.
Podbudowa chodnika to dziś „beton”. Fot. własna

Od strony ulicy faktycznie oszczędzono roślinom radykalnie niszczącej bo głębokiej kilkuwarstwowej i ubijanej wymiany podbudowy asfaltu. Tylko co z tego, skoro zdecydowano o wymianie krawężników drogowych na całej długości zieleńców i wykorytowano pod nie koparką grunt na głębokość ok. 60 cm, stabilizując je od strony brył korzeniowych jesionów ok. 20 cm wylewką betonową w deskowaniu? I to w odległości nawet 20 cm od pni!

Wykop ok. 20 cm od pnia drzewa. W wykopie osadzony nowy gruby krawężnik drogowy ustabilizowany od strony drzewa wylaną zaprawą z cementem, odciętą od korzeni rośliny deskowaniem.
Wykop przy drzewach od strony jezdni. Fot. własna

Wykonawca lekceważy uszkodzenia korzeni mówiąc o paru małych korzonkach – przyniosłam do domu urwany koparką żywy korzeń o obwodzie ok. 18 cm…

Urwany koparką korzeń stabilizujący drzewo w gruncie. Fot. własna

A uszkodzeń korzeni jest dużo więcej.

Korzeń uszkodzony przy samym usuwaniu starego krawężnika. Fot. własna

Co warte docenienia – przy kilu drzewach zadano sobie trud umieszczenia na krótkich odcinkach płytszych i węższych obrzeży zamiast kraweżników drogowych. Tylko jaki to miało sens, jeśli i tak od strony drzewa wykorytowano i wylano taką samą betonową wylewkę stabilizującą jak przy krawężnikach?

Liniowy wykop ok. 20 cm od pnia drzewa. W wykopie cementowa zaprawa stabilizująca krawężnik drogowy i cieńsze obrzeże na odcinku przy drzewie.
Obrzeże zamiast krawężnika drogowego i beton. Fot. własna

W tym miesiącu sadzono drzewka z budżetu obywatelskiego – dziś ich bryły korzeniowe są bardzo wyniesione i tak naprawdę powinno się je posadzić ponownie.

Co można zmienić szybko

W Łodzi nic się nie zmieni, jeśli władze nie zadbają o bieżący nadzór nad robotami drogowymi w tak newralgicznych miejscach, gdzie prace mogą kolidować z trudno odtwarzalną zielenią. Przyjęte zarządzeniem prezydenta Standardy są bardzo wymagające, trudne do stosowania i egzekwowania. Obecnie są bardziej na pokaz niż do stosowania przez urząd z brakami kadrowymi. Ale to nie znaczy, że nic się nie da zrobić. Choćby kilka prostych zasad w warunkach przetargu:

  • wykonawca jest zobowiązany powiadomić inwestora o terminie prac polegających na usuwaniu krawężników i obrzeży oraz korytowaniu pod nowe elementy
  • kierownik budowy musi przejść szkolenie z obowiązujących standardów ochrony zieleni
  • inwestor zapewnia nadzór dendrologiczny nad prowadzonymi pracami, a wykonawca jest zobowiązany stosować się bezzwłocznie do poleceń dendrologa.

Ale też jeśli pracownicy jednostek prowadzących inwestycje nie zaczną traktować lokalnych społeczności jako partnerów i pomocników w nadzorowaniu prac. I nie dadzą im efektywnych narzędzi do nadzorowania i zgłaszania:

  • kart z prostymi grafikami o zasadach ochrony drzew na terenie budowy (żadne nowum, robi to wiele miast)
  • przeszkolenia społecznych nadzorców robót drogowych spośród członków rad osiedli i okolicznych mieszkańców (naprawdę łatwo wytypować takich lokalnych liderów)
  • udostępnienia na placu budowy numeru komórkowego i maila do pracownika nadzorującego roboty z ramienia inwestora oraz zobowiązanie go do prowadzenia rejestru zgłoszeń od społecznych nadzorców oraz udzielania im bezzwłocznie informacji o podjętych działaniach zapobiegawczych i naprawczych.
Wykop przy drzewie narożnym - głębokośc ok. 60 cm, urwane korzenie tuż przy pniu.
Uszkodzona bryła korzeniowa jesionu. Fot. własna

Więcej zdjęć – uwaga, część drastyczna >>

Zajmując się tematem zieleni w Łodzi od ok. 2012 r., mam niestety wrażenie rzucania grochem o ścianę. Rzecznik prasowy prezydentki Hanny Zdanowskiej poinformował, że wobec wykonawcy zostaną wyciągnięte konsekwencje stwierdzonych nieprawidłowości, ale ulica nie jest jeszcze odebrana. Tyle, że błędy inwestycji drogowych w stosunku do drzew „kryje ziemia”, a pewne uszkodzenia są nieodwracalne – przecież wykonawca nie posadzi stuletniego jesionu… I ani słowa nie usłyszeliśmy od dziennikarzy o konsekwencjach wobec osób nadzorujących remont, ani o tym, jaką naukę wyciągnął z obecnej sytuacji urząd,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *