Radny Kosma Nykiel zainteresował się planami sprzedażowymi miejskich działek na 2025 rok i uzyskał ich wykaz. Działki są rozrzucone po całym mieście i warto zorientować się, co w Waszej okolicy ma zmienić właściciela. Nikt tak, jak osoby mieszkające po sąsiedzku, nie wie, które miejsca są ważne dla lokalnych społeczności. Dla ułatwienia znajdziecie je oznaczone na Mapie Drzew Łodzi tutaj >>
Mimo deklaracji pani prezydent o skrupulatnej analizie pod kątem drzew i zadrzewień propozycji działek na sprzedaż przygotowanej przez urzędników, już pobieżny rzut oka na listę, pokazuje, że sito jest mocno dziurawe. Znajdują się na niej bowiem tereny tak cenne jak np. kolejne famuły przy Ogrodowej, w całości zadrzewiony teren przy Dostawczej 5, działki z zadrzewionymi frontami czy zielone tereny w kwartałach. Ale też zabytkowa willa Anstadta z 1900 r., położona w samym parku Struga przy Sędziowskiej 18 – o którą już toczył się bój w 2020 r. (interpelacje w 2020 i petycja przeciwko sprzedaży) W 2024 r. interweniowała też radna Izabela Kaczmarska.

Co ma piernik do wiatraka, czyli sprzedaż do drzew, zapytacie? Niestety ma dużo. Bywa, że cenne przyrodniczo działki w rękach miasta często są słabo wykorzystywane i niezadbane czy wręcz zaśmiecone – ale przez radnych czy presję społeczną mamy jakikolwiek wpływ na zachowanie roślinności. Gdy działka staje się prywatna, prawo do korzystania z własności odbiera taką społeczną kontrolę i, co oczywiste, ogranicza dostęp do zieleni na zawsze. A o tym, że sprzedawane są cenne dla społeczności lokalnych tereny świadczą liczne protesty „post factum” i bitwy o odkupienie lub zamianę działek by zachować miejsca wyjątkowe.
W przypadku willi przy Sędziowskiej istnieje dodatkowe ryzyko dla drzew – zagospodarowanie budynku na dochodowy cel będzie prawdopodobnie wymagało zapewnienia dojazdu pod sam budynek samochodem (np. z dostawami) i utworzenia kilku miejsc postojowych. Musiałoby się to odbyć kosztem parku – pokazał to brak zainteresowania budynkiem tzw. Cyganki w Parku Julianowskim czy rozjeżdżanie Parku 3. Maja przez osoby korzystające z kortów tenisowych.
Czy miasto mogłoby sprzedawać działki zadrzewione bez ryzyka? Przykład sprawy ul. Kopcińskiego pokazuje, że nawet wpisanie warunków do umowy można po głupiemu rozmontować złym planem miejscowym albo wymogami przeciwpożarowymi dla inwestycji. W przypadku działek z drzewami na froncie, nawet cennymi i dojrzałymi, nawet w obszarze o deficycie zieleni Urząd Miasta Łodzi nie radzi sobie z zabezpieczeniem drzew w warunkach przetargu ani przy wydawaniu decyzji budowlanych. A nie korzysta kompletnie z możliwości podziału sprzedawanej nieruchomości tak, by zachować drzewa. Warto byłoby w ten sposób ocalić to drzewo z ul. Źródłowej, nie sądzicie?

Lista dla terenu Ogrodów Sukienniczych, którymi zajmuje się w raporcie o wpływie rewitalizacji na zieleń, nie zawiera działek tak cennych przyrodniczo, bo też drzew jest dużo mniej niż na obrzeżach miasta. Warto jednak zwrócić uwagę, że w miejscach o dużym deficycie zieleni dostępnej mieszkańcom, każde duże drzewo może być na wagę złota. I zawsze trzeba rozważyć też skutki dla sąsiedztwa.
Drobny przykład – ul. Kilińskiego 4 – na sprzedaż działka ze zdegradowanymi oficynami, ale też działka z tym pięknym klonem. Przykład do dyskusji, ale wg mnie warto przyjrzeć się i takim miejscom.

Po sąsiedzku teren dewelopera z kilkoma drzewami i miejską działką z drzewami na froncie (to prezydent może sprzedać bez pytania radnych o zgodę), a dalej, od strony ul. Pomorskiej teren po wyburzonej w ubiegłym roku kamienicy, z niegdyś pełnym zieleni podwórkiem. Powstanie wielki spójny teren pod zabudowę – i zapewne będzie to z korzyścią dla okolicy. Ale może warto zostawić działki z drzewami od ulicy?

Ze Starego Polesia – osiedla o ogromnym deficycie zieleni – olbrzymie topole z Żeromskiego 73, jak widać uparcie niszczone parkowaniem miałyby być sprzedane firmie, która przyzwala na takie parkowanie zapewne klientom. Nie ma szans, by przetrwały na terenie prywatnym – UMŁ nie zapobiegnie ich wycięciu. Z jednej strony chwalenie się programem zazieleniania „Zielone Polesie”, z drugiej takie decyzje?

Przypominają mi się „zamierzchłe czasy”. Około 2012 r. zapytałam prezydentkę Łodzi o listę budynków miejskich do wyburzenia. Po wielu perypetiach ją otrzymałam i podniosłam larum. Czemu? W wykazie były takie nieruchomości jak pałac Steinertów, dom Otto Gehliga, kamienice przy Narutowicza 3 czy Piotrkowska 243. Dziś tymi budynkami po remoncie władze miasta chętnie się chwalą. Chciałabym, by miały czym chwalić się, gdy dorastające pokolenie zapyta „Jaki cudem ocalały te wielkie topole przy ulicy?”…