Wpadł mi ostatnio w oko artykuł o tym, że warszawska dzielnica Białołęka wypracowała dość skuteczne procedury ochrony drzew w wydawanych decyzjach budowlanych (decyzjach o warunkach zabudowy i o pozwoleniu na budowę). Na skutek konsekwentnych działań urzędu inwestorzy często sami zgłaszają chęć przesadzenia drzew zamiast ich wycięcia. Jest to realizacja zasady prawnej z art. 75 ust. 1-4 Prawa ochrony środowiska – Ochrona przyrody przy pracach budowlanych:
- W trakcie prac budowlanych inwestor realizujący przedsięwzięcie jest obowiązany uwzględnić ochronę środowiska na obszarze prowadzenia prac, a w szczególności ochronę gleby, zieleni, naturalnego ukształtowania terenu i stosunków wodnych.
2. Przy prowadzeniu prac budowlanych dopuszcza się wykorzystywanie i przekształcanie elementów przyrodniczych wyłącznie w takim zakresie, w jakim jest to konieczne w związku z realizacją konkretnej inwestycji.
3. Jeżeli ochrona elementów przyrodniczych nie jest możliwa, należy podejmować działania mające na celu naprawienie wyrządzonych szkód, w szczególności przez kompensację przyrodniczą.
4. Właściwy organ administracji w pozwoleniu na budowę szczegółowo określa zakres obowiązków, o których mowa w ust. 1 i 3.

By dowiedzieć się, jakim cudem „na Białołęce da się”, skontaktowałam się z Wydziałem Architektury i Budownictwa oraz Wydziałem Ochrony Środowiska dla tej dzielnicy. Okazuje się, że różne wydziały mogą ze sobą współpracować, by zapewnić rzetelność prowadzonych postępowań. I to współpracować bez specjalnego zarządzenia, jedynie wg wewnętrznych uzgodnień.
Wydział wydający decyzje budowlane, zdaje sobie sprawę z braku pracowników kompetentnych do oceny wartości drzew na placu planowanej inwestycji, jej wpływu na drzewa w trakcie robót i technicznych możliwości ich ochrony. Dlatego uzgadnia projekty dwz i pozwoleń na budowę z wydziałem dysponującym pracownikami z taką wiedzą. Uzgadnia, to znaczy, że nie tylko zasięga opinii Wydziału Ochrony Środowiska gdy na terenie inwestycji są drzewa, ale stosuje się do ustalonych z nimi wytycznych, zamieszczając je w wydawanych decyzjach. Wynika z tego, że już na etapie dwz inwestor otrzymuje sygnał, że nie jego prawo do zabudowy nie jest bezwzględne i że musi dostosować się m. in. do wartościowych egzemplarzy drzew. Wartościowych – nie ogranicza się to do pomników przyrody!

Inwestor zostaje też zobowiązany w wydawanej dwz do załączenia do dokumentacji projektowej inwentaryzacji drzew i gospodarki zielenią. Inwentaryzacja ta musi być zgodna z normami, a jej prawidłowość jest sprawdzana w terenie. Zdarzają się przypadki, że w związku z niedokładną inwentaryzacją, urząd wzywa do uzupełnienia dokumentacji, a jeśli nie zostanie uzupełniona – odmawia wydania pozwolenia na budowę. W dokumencie o dwz jest też informacja o procedurze uzgodnienia dokumentacji projektowej z Wydziałem Ochrony Środowiska – jeśli nie zrobi tego inwestor, projekt jest kierowany przez organ architektoniczno-budowlany do takich uzgodnień. Obecnie coraz częściej inwestorzy wolą sami na wczesnym etapie planowania np. lokalizacji budynku i obsługującej go infrastruktury uzgodnić warunki ochrony środowiska z WOŚ – dzięki czemu nie mają przykrych niespodzianek w postaci przerabiania całego lub części projektu.
Jak to „przerabiania projektu”, zapytacie? Urząd Dzielnicy Białołęka w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, czy nie można było inaczej ulokować budynku, wejścia, chodnika czy miejsc postojowych, by ochronić elementy środowiska, wzywa do wyjaśnień i uzupełnienia dokumentacji. Dlaczego nie ma innej możliwości ulokowania budynku – proszę to wykazać. Dlaczego nie można odsunąć chodnika – proszę udowodnić, że w innym miejscu będzie niezgodny z przepisami. Dlaczego nie można przesadzić wskazanego przez nas drzewa – proszę pokazać analizy i ekspertyzy. Nie ma takich ekspertyz? Nie wydamy pozwolenia na budowę, bo projekt zagospodarowania terenu lub projekt budynku jest niekompletny w zakresie wymogów ochrony środowiska!
Urzędnicy z Białołęki działając w ramach takiej współpracy między wydziałami, nakazują też przesuwanie przebiegu inwestycji sieciowych (np. linii energetycznych) w miejsca pozwalające zachować elementy środowiska, w tym drzewa.
Jak mówią, kluczowa jest wyłapanie drzew na działce i ich ochrona na jak najwcześniejszym etapie procedury administracyjno-budowlanej, a nie gdy już jest wydane pozwolenie na budowę. Czy na Białołęce zdarza się, że wartościowe elementy środowiska wychodzą na jaw gdy inwestor ma w ręku pozwolenie na budowę i zgłasza się o zezwolenie na ich usunięcie? Jesteśmy tylko ludźmi. Ale i w takim przypadku, gdy Wydział Ochrony Środowiska uzna, że jest szansa na wybronienie drzew, nie wydaje zezwolenia, licząc się z koniecznością obrony odmowy przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym.
Kolejna różnica między dzielnicą Białołęka a Łodzią to wyliczanie nasadzeń zamiennych. Jeśli inwestor udowodni, że nie ma możliwości realizacji inwestycji bez usunięcia wartościowego drzewa, a jego przesadzenie jest niemożliwe np. ze względu na sieci podziemne pod korzeniami, WOŚ wyznacza nasadzenia zamienne nie 1:1, lecz biorąc pod uwagę wartość przyrodniczą usuwanego drzewa i wysokość opłaty, jaką naliczyliby za jego usunięcie, korygując ją w kierunku wartości odtworzeniowej. Niemożliwe jest w dzielnicy posadzenie 20 tuj czy 1-2 niewielkich sadzonek za 50-letnie drzewo. W praktyce jeśli naliczyliby opłatę np. 15 tys. za usunięcie drzewa, to nakazują posadzenie drzew o obwodzie ok. 20 cm za taką kwotę lub wyższą.
Łódzcy urzędnicy twierdzą, że takie uzgodnienia nie mają podstaw prawnych, że nie mają prawa badać, czy projektant zastosował się do obowiązku z art. 75 i czy mógł zrobić to lepiej – jeśli projektu wynika, że linie zabudowy czy chodniki powinny iść „po drzewach” to trudno. A gdy WUiA wyda decyzję o warunkach zabudowy i pozwolenie na budowę bez uzgodnień z WOŚiR, ten uważa, że mimo pewnej dowolności wydawania decyzji, nie może odmówić zezwolenia na drzewa „zaznaczone krzyżykami” w zatwierdzonym przez WUiA projekcie zagospodarowania terenu… bo oba wydziały wydają decyzje w imieniu prezydenta miasta.
Białołęka to miejsce o ogromnej presji inwestycyjnej. Czy urząd dzielnicy działa perfekcyjnie? Z pewnością nie zawsze i pewnie nie zawsze udaje mu się chronić drzewa przed firmami, które kupiły działkę i chcą napompować powierzchnią zabudowy zyski z inwestycji. Przesadzanie drzew też nie powinno zastępować blokowania przez prawo budowania kosztem przyrody. Ale urzędnicy postarali się, na ile mogli, współpracą i rzetelnością ochronić tyle, ile się da.
