Na narożniku ul. Lipowej i 6 Sierpnia łódzki deweloper Heritage Invest Park stawia budynek wielorodzinny. Działka prosiła się o uzupełnienie zabudowy i poza drobnymi samosiewami nie było na niej drzew. Jednak, jak zgłoszono na profilu FB Społecznych Opiekunów Drzew, elewacja budynku obejmuje załamaniem elewacji jedno dojrzałe drzewo.

Przydrożny klon jawor o obwodzie 189 cm nie znajduje się na terenie objętym inwestycją, lecz jeszcze w pasie drogowym ul. Lipowej, w trochę nietypowym jak na Łódź miejscu, bo tuż przy granicy prywatnej działki, a nie pomiędzy chodnikiem a jezdnią.

Przed inwestycją roślina miało pełną, kształtną koronę o szerokości ok. 13 m, wchodzącą oczywiście i w pas jezdni, i na prywatny teren. Koronie musiał odpowiadać również rozbudowany system korzeniowy. Była niekwestionowaną ozdobą i wartością przecznicy. Dobrze się stało, że jej nie usunięto i doceniam, że albo urząd wynegocjował, albo inwestor sam zdecydował się na przełamanie linii elewacji, by nie ucinać konarów rośliny przy samym pniu. Mogłoby to nie tylko zaburzyć statykę drzewa, ale i je zabić.

Niestety przyjęte rozwiązanie nie jest optymalne. Po pierwsze, korona została przycięta w znacznym stopniu, prawdopodobnie przekraczającym dopuszczalny ustawowo zakres. By nie przechylała się w kierunku ulicy, została zredukowana także od jej strony. Ale nie to jest najgorsze. Największym problemem jest ewidentnie ogromny zakres redukcji bryły korzeniowej drzewa i prowadzenie robót ziemnych i budowlanych tuż przy okaleczonych korzeniach.

Jak taka sytuacja wygląda pod kątem prawnym? Deweloper mógł, ale nie musiał dostosowywać tak linii zabudowy. Polskie prawo nie stanowi niestety „W przypadku, w którym część lub części składowe drzewa na sąsiedniej nieruchomości znajdują się w kolizji z planowaną lub obowiązującą linią zabudowy, należy odsunąć linię zabudowy do granicy strefy ochrony drzewa”.
Inwestor miał prawo wystąpić o usunięcie jawora ze względu na kolizję z planowanym budynkiem, przepisy przeciwpożarowe i pewnie by dostał zezwolenie. Miał też prawo usunąć przechodzące na jego teren gałęzie i korzenie (i zachować je dla siebie – rozczulający jest ten przepis Art. 150 Kodeksu cywilnego), ale tylko w takim zakresie, by nie uszkodzić i nie zniszczyć drzewa (wbrew informacjom Muratora, w takim przypadku obowiązują nadal przepisy Ustawy o ochronie przyrody – Art. 87a).
Z drugiej strony inwestor mógł też zaplanować elewację budynku tak, by omijała całą strefę ochrony drzewa – skutkowałoby to jednak sporym ubytkiem powierzchni użytkowej na sprzedaż czyli obniżeniem zysku z inwestycji. Nie zrobił tego, bo nie musiał. Ba, plan miejscowy nie zauważał drzew i nie wymagał ich omijania, wyżej stawiając regularności pierzei zabudowy. Pierwsze, podstawowe narzędzie ochrony drzew, zlekceważyło je.

Wydział Urbanistyki i Architektury UMŁ mógłby mieć na takie okazje skuteczne narzędzie negocjacji – rekompensowanie ubytku powierzchni budynku zezwoleniem na budowę dodatkowej cofniętej kondygnacji, niewynikającej z analizy urbanistycznej wysokości sąsiednich budynków (na potrzeby dwz) czy wynikającej z planu miejscowego. Mógłby, gdyby nie zezwalał praktycznie każdemu inwestorowi bezwarunkowo na takie stopniowanie wysokości. Niestety urzędnicy potrafią sami pozbawiać się sprawczości.
Czy drzewo przeżyje? Zobaczymy. Zarząd Zieleni Miejskiej powinien zastanowić się z ekspertami, jak pomóc roślinie przetrwać. Może zadbać o nawadnianie? Wzbogacić glebę, poprawić jej strukturę, zdjąć kilka płyt chodnikowych? Może warto opracować zasady postępowania w takich sytuacjach – dla sąsiednich działek też wydano decyzje budowlane, a na wysokości numeru 47 jest kolejna lipa tak samo zlokalizowana…


Z ciekawości wystąpiłam o projekty zagospodarowania terenu dla planowanych na tym odcinku inwestycji i o skany decyzji zezwalających na usunięcie drzew i krzewów. Jeśli też jesteście zainteresowani, zaglądajcie na bloga, a najlepiej zapiszcie się na cotygodniowy newsletter 🙂
