Nadleśnictwo Brzeziny pięknie opisuje walory przyrodnicze i uroki rezerwatu Struga Dobieszkowska, utworzonego w 1990 r. dla ochrony śródleśnego z jarami, łęgami i grądami. Rezerwat znajduje się w gminie Stryków, niedaleko hotelu „Dobieszków”, tylko 11 km od Łodzi. Jednocześnie planuje wycinki w formie rębni gniazdowej tuż przy tym urokliwym miejscu. Tereny podmokłe są coraz rzadsze i wraz ze zmianami klimatu stają się coraz wrażliwsze na zmiany w otoczeniu – niestety samorządy często nie nadążają za koniecznością zwiększenia ich ochrony. Okoliczna społeczność bardzo chce uchronić przed wycinaniem leśną otulinę obszaru chronionego, apelują o zmianę planu urządzenia lasu i objecie ochroną otoczenia Strugi. Możemy im w tym pomóc – i warto to zrobić. I warto wyskoczyć do Dobieszkowa na spacer, coraz mniej mamy takich miejsc…
Podpiszcie apel do Burmistrza Piotra Ślęzaka oraz całej Rady Miejskiej w Strykowie petycję do Nadleśnictwa Brzeziny, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi oraz Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi:
Gdyby w naszym mieście samorząd dbał o drzewa, nie byłoby tego bloga, a Społeczni Opiekunowie Drzew mogliby zajmować się głownie spacerami, edukacją i szkoleniami kolejnych inwentaryzatorów Mapy Drzew Łodzi. Jednak mimo obowiązujących standardów kształtowania, utrzymania i ochrony zieleni w Łodzi często musimy interweniować gdy widząc, jak odbywa się „pielęgnacja” zieleni wysokiej finansowana z publicznych pieniędzy. A przecież w Zarządzeniu Nr 8378/VIII/21 wyryto złotymi zgłoskami:
§ 2. 1. Zobowiązuję kierowników komórek organizacyjnych Urzędu Miasta Łodzi i kierowników miejskich jednostek organizacyjnych do stosowania „Standardów kształtowania zieleni w Łodzi”, o których mowa w § 1 na wszystkich etapach przygotowania i realizacji inwestycji, a także w zakresie świadczenia usług i innych działań związanych z kształtowaniem i utrzymaniem zieleni.
Ostatnie tygodnie to kolejne informacje o usuwanych drzewach, a przed nami kolejny sezon budowalny zwiastowany odgłosem pił. Właśnie słyszę go za oknem… Spółdzielnie będą budować kolejne parkingi wbrew protestom i rozsądkowi akurat w miejscach drzew, dzielni inwestorzy czyścić działki z wszystkiego, co wystaje ponad trawnik by zbudować domy i ogrodzenia dokładnie tam, gdzie rosną drzewa, mimo tego, że przepisy mówią o oszczędnym gospodarowaniu terenem i procesie inwestycyjnym dostosowanym do walorów krajobrazowych i przyrodniczych działek. A miasto będzie wydawać kolejne decyzje budowlane skutkujące „kolizjami z planowaną zabudową” i wytyczać drogi kosztem starodrzewu.
Muszę Wam się przyznać, że miewam poczucie bezradności, a jednocześnie przekonanie, że pomoc prawna pro publico bono w konsekwentnym wykazywaniu „w tej sprawie organ miał narzędzia i z nich nie skorzystał” w końcu wywołałaby refleksję w urzędach, zwłaszcza w Wydziale Architektury i Urbanistyki i Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Często pytacie mnie o wsparcie prawne i faktycznie byłoby ono czasem bardzo pomocne. Nie zostawialibyśmy osób zmagających się z urzędniczą machiną z radami, jakie przepisy i do kogo pisać, ale i jak odwoływać się i podważać argumenty i wyjaśnienia za pomocą orzecznictwa albo wydobywać informacje od opornego zarządu spółdzielni czy wspólnoty. Nie liczę na reprezentowanie w sądzie, bardziej na możliwość skonsultowania na bieżąco sprawy, możliwych działań czy napisanie pisma potrzebującego bardziej fachowej wiedzy.
Jeśli znacie prawnika wrażliwego na ochronę przyrody albo sami macie taką wiedzę i chcecie czasem pomóc, dajcie znać – spoleczniopiekunowiedrzew@gmail.com
Topola nie wyglądała na poważnie chorą. Fot. Google Maps
Opisywałam Wam zgłoszenie wycięcia dorodnej topoli przy al. Kościuszki na tyłach działki z budynkiem przy Piotrkowskiej 175 (tutaj >>). Przy okazji chciałam Wam zwrócić uwagę, że nie zawsze na mapie Intersit łatwo przyporządkować działkę gruntową do adresu gdy budynek należy do kogoś innego niż teren wokół. I przez to także trudniej wyszukać decyzję w Ekoportalu, który słabo wyszukuje po numerach działek – tak było tym razem. Trzeba w=tedy sprawdzać pod różnymi prawdopodobnymi adresami. Ale udało mi się i tak szybko otrzymać z urzędu marszałkowskiego wyjaśnienie tej bolesnej wycinki, za co jestem wdzięczna, bo w naszym mieście wcale nie jest to oczywiste i często niepotrzebnie czeka się i kilka miesięcy na takie informacje. Marszałek radzi sobie z tym najlepiej.
Każda inicjatywa poszerzająca wiedzę Łodzianek i Łodzian o drzewach jest cenna i bardzo cieszy. W ubiegłym tygodniu pojawiło się ogłoszenie Miejskiej Strefy Kultury spotkaniu poświęconym nauce rozpoznawania gatunków drzew. Nie jesteśmy organizatorami, ale polecamy udział tym bardziej, że obywa się w okresie zimowym, gdy drzewa nie mają liści i tym trudniej odróżnić od siebie poszczególne gatunki i odmiany drzew.
Zastanawialiście się kiedyś, czy Miasto Łódź mogłoby kupować działki w dzielnicach, gdzie brakuje zieleni albo mieszkańcy mają daleko do większych terenów zieleni, by zrobić tam parki? Taka sytuacja występuje na osiedlu Katedralna, na Starym Polesiu czy części Śródmieścia-Wschód.
Od czasów protestu przeciwko zabudowie Zakrzówka przez dewelopera, Kraków co roku ma zarezerwowaną pulę pieniędzy na nabywanie w miarę potrzeby gruntów pod zwiększanie ilości terenów zieleni – ukrytą dotąd w puli ogólnej na nabywanie nieruchomości. Od 2015 r. na zakup terenów pod nowe zieleńce i parki o powierzchni prawie 140 hektarów wydano blisko 133 mln złotych. Krakowski zarządca zieleni ma już wytypowaną pulę 1366 działek, które poprawia dostęp mieszkańców do przyrody.
Jakiś czas temu dostałam zgłoszenie o paskudnej przycince ogromnego świerku na prywatnej posesji przy ul. Murarskiej. Drzewo przycięła najprawdopodobniej firma, wykonująca na zlecenie Zarządu Zieleni Miejskiej pielęgnację innego drzewa, rosnącego w pasie drogowym – tak wynika z wcześniej wykonanych zdjęć.
Radny Kosma Nykiel zainteresował się planami sprzedażowymi miejskich działek na 2025 rok i uzyskał ich wykaz. Działki są rozrzucone po całym mieście i warto zorientować się, co w Waszej okolicy ma zmienić właściciela. Nikt tak, jak osoby mieszkające po sąsiedzku, nie wie, które miejsca są ważne dla lokalnych społeczności. Dla ułatwienia znajdziecie je oznaczone na Mapie Drzew Łodzi tutaj >>
Kolejne Wasze zgłoszenie – na tyłach działki z kamienicą, w której przez lata funkcjonował Zarząd Dróg i Transportu w Łodzi, ale od strony al. Kościuszki rosło sobie drzewo dominujące nad wszystkimi innymi wokół.
Szarawe liście faktycznie widać z daleka. Fot. Agnieszka Piekarska
Kilka lat temu wg osoby zgłaszającej usunięto jej ok. 1/3 korony, ale drzewo na oko było żywotne i miało w tym roku pełną liści koronę. W przeciwieństwie do atakowanych przez szrotówka i nieleczonych po sąsiedzku kasztanowców… Ale pozory dla niewprawnego oka bywają mylące – oko naszego inwentaryzatora w 2022 r. dostrzegło na topoli szarej owocniki grzybów, prawdopodobnie czyrenia czyli tzw. huby.
Z Mapy Drzew Łodzi
Czyreń często występuje na wierzbach, ale też na topoli, klonie i kilku innych drzewach liściastych, w tym owocowych. Grzyb prowadzi do białej zgnilizny drzewa, która powoli je wyniszcza, więc nie od razu widać skutki w postaci osłabionego ulistnienia czy posuszu. Drzewa „z hubą” mogą po pewnym czasie grozić złamaniem.
29 stycznia 2025 zostało wycięte. Działka należy do miasta, decyzję więc musiał wydać marszałek albo konserwator wojewódzki. Gdy otrzymałam zgłoszenie, nie znalazłam karty z zezwoleniem w Ekoportalu, być może przez to, że szukałam po numerze działki (w Intersicie ta działka nie ma adresu, a podany w decyzji znajduje się… obok) a baza miała wtedy spore problemy z wyszukiwaniem. Dziś znalazłam decyzję – wniosek o zezwolenie na usunięcie drzewa Miasto Łódź złożyło w listopadzie 2024, Urząd Marszałkowski wydał decyzję w połowie grudnia. Wycinka była więc legalna.
Czy usunięcie huby uratowałoby to drzewo przed rozwojem grzybni? Nie. W starych książkach dla działkowców wspomina się o usuwaniu owocników przed lipcem, odcinaniu fragmentu tkanki i smarowaniu maścią ogrodniczą (dziś rzadko polecaną) – ale przy niewielkich drzewach owocowych.
Owocniki grzyba to jedynie zewnętrzna jego część, a jej pojawienie się oznacza, że grzyb na dobre zadomowił się w tkance rośliny i poczynił już tam spustoszenia. Pomogłoby usunięcie gałęzi czy konaru toczonego przez grzyb – o ile nie umiejscowił się on w głównym pniu. Dowiemy się tego, gdy otrzymam od marszałka dokumentację zdjęciową z oględzin stanu drzewa przed wydaniem decyzji pozwalającej je wyciąć.
Fot. Agnieszka Piekarska
Grzyby atakują najczęściej rośliny osłabione, w miejscach uszkodzeń bariery ochronnej rośliny – uszkodzeniach kory, pęknięciach, odłamaniach gałęzi. Dlatego tak ważna jest bieżąca piecza nad stanem dojrzałych drzew. Ale też w miejscach cięć „pielęgnacyjnych” – ba, choroby i grzyby pasożytujące na drzewach roznoszą się często z drzewa na drzewo, gdy cięcia są wykonywane piłą łańcuchową trudną do umycia i odkażenia albo nieodkażonymi narzędziami. Wielokrotnie obserwowałam, jak w Łodzi odbywa się pielęgnacja drzew przyulicznych – i za każdym razem dopiero po moich dociekaniach „A gdzie Pan odkażał tę piłę?” ogrodnicy mrucząc pod nosem (wolę nie wiedzieć co) szli do szoferki samochodu by niby „coś z tym zrobić”. Czy zrobili? Wiedzą, że nie jestem w stanie sprawdzić…
Po zgłoszeniu od zaniepokojonej mieszkanki o wycince 2 drzew i przycięciu kolejnego (o czym pisałam tutaj >>) zwróciłam się do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o informację, czy usunięcie ich było legalne i jaka była jego przyczyna. Dziś dzielę się z Wami zaskakującą odpowiedzią – wg służb konserwatorskich wycięto tylko jedno drzewo.
Prawdopodobnie było tak ogromne, że plastry i kłody z niego składowano w dwóch miejscach – Łodzianka, która zgłosiła mi sprawę obiecała, że sprawdzi ponownie ilość pni po świeżo ściętych drzewach, by potwierdzić, czy WKZ ma rację. Ale że pytacie mnie o tę sprawę na fb, nie czekam na lepszą pogodę do spacerów, tylko już pokazuję Wam uzyskaną informację.
Do decyzji nie załączono dokumentacji fotograficznej z oględzin klonu zwyczajnego i tak naprawdę musimy zaufać, że roślina, którą zgłoszono mi jako zdrową miała rozłamanie pnia (nie nadające się do zabezpieczenia np. przez dodatkowe wiązania, bo przecież tylko wtedy jest podstawa do usunięcia całej rośliny , ubytki kory o wysokości 220 cm i wypróchnienie – zwłaszcza, że ucięte fragmenty są zdrowe a chory pień raczej nie „wykarmiłby” tak dorodnych konarów i korony. O dokumentację występowałam dokładnie po to, by było wiadomo, jak wyglądały wady tego potężnego okazu, kwalifikujące je wg WKZ do wycięcia. Wg mnie kłóci się to z zasadą rzetelnego prowadzenia postępowań administracyjnych.
Częściowo widoczna bryła korzeniowa to przecież zupełnie normalne zjawisko u miejskich drzew, a tu biedna roślina miała tym bardziej ograniczoną przestrzeń na bryłę korzeniową i musiała omijać korzeniami mnóstwo przeszkód.
Odrosty od korzeni tez nie dziwią, skoro nie dość, że mało miejsca na korzenie, to jeszcze cięcia pielęgnacyjne, często powodujące próby odbudowania przez żywą i żywotną roślinę utraconej korony.
Jako uzasadnienie zezwolenia na usunięcie drzewa o obwodzie – zwracam uwagę – 415 cm! – pada zaskakujące stwierdzenie „nie rokuje szans na prawidłowy rozwój”; nie nieusuwalne zagrożenie bezpieczeństwa, zagrożenie szkodami w zabytku – skąd założenie, że tak ogromne drzewo musi się rozwijać, by miało prawo rosnąc dalej na zabytkowej nekropolii?
Ale to, co najbardziej mnie zaskoczyło, to brak naliczenia opłat z przywołaniem art. 86 ust. 1 pkt 10 u.o.p, który stanowi „Nie nalicza się opłat za usunięcie […] drzew lub krzewów, które obumarły lub nie rokują szansy na przeżycie, z przyczyn niezależnych od posiadacza nieruchomości.”. Czy ten klon obumarł? Nie. Czy nie rokował szans na przeżycie? Pewnie 100 lat nie, ale czy 10 to za mało?
O rekompensacie w postaci jednego drzewka o obwodzie pnia 16 cm (!) w zamian za taki okaz nie ma co wspominać, prawo mamy, jakie mamy…
Przyznam, że opłakuję takie drzewa o pomnikowych wymiarach (w przypadku tego gatunku wystarczy 250 cm!), którym nie pozwalamy dożyć swoich dni w spokoju, dokładając wszelkich starań, by mimo problemów nawet podeszłego wieku darować im kolejne lata jednocześnie dbając, by nie stanowiły zagrożenia. Tym bardziej, że Stary Cmentarz bez drzew straciłby tak wiele z wyjątkowego uroku… Gdyby ten klon nie zdobił zabytku – pomnika historii, zapewne byłby objęty ochroną pomnikową.
Według Mapy Drzew Łodzi na Starym Cmentarzu prawdopodobnie rosną dwa najpotężniejsze klony zwyczajne w Łodzi – skoro usunięty okaz miał ponad 4 m obwodu to w 2024 r. mogliśmy stracić największy…