Fot. Krajowa Mapa Koron Drzew - obszar Łodzi. Aut. MGPP Aero
Świadomość wagi jakości życia w miastach bardzo się zmieniła, miasta przestały być tylko miejscami w których śpimy i pracujemy, i przez które przejeżdżamy. Dużo dziś dyskutujemy o „mieście 15-minutowym”, w którym mamy blisko z domu do podstawowych usług publicznych i prywatnych – do osiedlowego sklepiku, biblioteki, lekarza, szkoły, przedszkola, świetlicy czy boiska. Jest na ten temat także mnóstwo przekłamań i wręcz histerii „chcą zamknąć nas w komunistycznych gettach”, choć to jak najbardziej kapitalistyczny „zachód” wymyślił i stara się wdrażać tę ideę.
Jednym z kluczowych elementów „dobrej” i „jakościowej” przestrzeni jest obecność drzew. Zależność wartości nieruchomości od dostępu do zieleni dostrzegają od dawna deweloperzy i pytają o to pośrednicy sprzedaży nieruchomości. Nieprzypadkowo na wizualizacjach nowych osiedli budynki toną w drzewach a inwestycje noszą nazwy „Dębowa Aleja”, „Topolowy Zakątek”, nawet jeśli ostatnią topolę na placu budowy rozjechał spychacz. Nie przypadkowo też nabywcy mieszkań na takich osiedlach protestują, gdy zamiast lasku za ich płotem mają stanąc kolejne bloki.
Po zamknięciu starego dworca Łódź Fabryczna w październiku 2011 r. zaczęliśmy dostrzegać, ile zieleni i drzew towarzyszyło infrastrukturze kolejowej. Wiadomo było, że budowa nowego dworca i (przeskalowanych) dróg wokół niego wywróci ten stan do góry nogami. Dlatego ta strategiczna inwestycja musiała zyskać nową obudowę uwzględniającą także zieleń. Niestety na wizualizacjach zawsze zieleń jest bujniejsza niż w rzeczywistości.
Przez radę miejską, media i portale społecznościowe przetacza się ostra dyskusja o kolejnym wniosku z ustawy lex deweloper i zagrożeniu wycięciem pięknych klonów i jesionów przy ul. Kopcińskiego naprzeciwko Monopolis.
Ten temat ma swoją historię – sięga ona roku 2014, gdy pani prezydentka postanowiła sprzedać tę atrakcyjną finansowo działkę i wystąpiła o zgodę do radnych. Dziś nie musiałaby nawet pytać ich o zdanie, bo jeśli działka jest tania albo objęta planem miejscowym, sama decyduje o sprzedaży i do opinii publicznej nawet z reguły nie trafia informacja o tym. Tak prawdopodobnie zmieniły lub zmienią właściciela działki z drzewami i chaszczami na rogu Jaracza i Wierzbowej, by nowy blok sięgał do samego chodnika.
Ten tydzień przebiegł pod znakiem przygotowań do spacerów – czwartek, piątek i sobota! Musimy się pośpieszyć, bo drzewa nie czekają na listopad i już teraz masowo tracą liście, co jest zapewne skutkiem wcześniejszego startu sezonu wegetacyjnego. Czy tak będzie już co roku, zobaczymy. Ważne, byśmy obejrzeli z Wami wszystkie 12 obszarów gdy można jeszcze rozpoznać kondycję drzew.
W piątek miałam okazję pokazać Wam „moją dzielnię” czyli dawne Ogrody Sukiennicze. Od 2016 roku na tym obszarze wiele się zmieniło, choć inwestycje stricte rewitalizacyjne, ujęte w Gminnym Programie Rewitalizacji pojawiły się raczej na granicach i obrzeżach kwartałów objętych rewitalizacją obszarową. Tak duże zmiany jeszcze Ogrody czekają. A teraz będą pojawiać się miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego – obecnie obejmują jedynie pas przy ul. Narutowicza.
To Okolice Manufaktury i Legionów oraz … Wojska Polskiego i Strykowska. Jeśli znacie te fragmenty miasta i macie swoje spostrzeżenia, jak przebiegały zmiany w nich w ciągu ostatnich lat – przeczytajcie, jakich informacji potrzebujemy i jak je zgłosić na adres spoleczniopiekunowiedrzew@gmail.com
Od początku czerwca społeczni audytorzy analizują 12 obszarów ujętych w projekcie ZIELEŃ W PROCESIE REWITALIZACJI ŁODZI – AUDYT I RAPORT SPOŁECZNY 🙂 Bardzo potrzebujemy Waszej wiedzy, pamięci i pomocy, żeby niczego nie pominąć.
Co robimy aktualnie? Spisujemy inwestycjez lat 2016-2024:
nowe inwestycje (budynki, ulice, infrastruktura podziemna)
Zgłoszono mi dziś reklamę osiedla domów jednorodzinnych w Andrzejowie jako przykład troski inwestora o zieleń zastaną. I faktycznie, zaciekawiło mnie zachowanie na działkach drzew rosnących tam przed budową jako atutu inwestycji. Faktycznie na wspomnianej reklamie w ogródkach rośnie parę drzew. Ale ile ich było i co to za działka?
Postanowiłam się przyjrzeć temu miejscu. Może inwestor, który szanuje drzewa kupił wielki teren, by dać nabywcom super warunki do mieszkania? A może Wydział Urbanistyki i Architektury nakazał zachowanie drzew? Byłoby super, bo po drugiej stronie ulicy duże działki do zabudowy.
Teren na obrzeżach miasta, na narożniku, niedaleko torów kolejowych. Przed budową porośnięty samosiejkami różnych gatunków drzew, na oko młodszych niż 40 lat, typowy teren porolniczy, który sam sobie zarósł. Polna droga, dalej posesja z działalnością gospodarczą. Naprzeciwko Park pod Brzozami, ale odcięty torami. 8 lat temu uchwała o przystąpieniu do planu miejscowego, utknęła na etapie uzgodnień wewnętrznych. W obszarze analizy urbanistycznej domy jednorodzinne na niewielkich działkach, ale żadna z nich nie ma poniżej 565 m2. Żadnych szeregowców.
Nie zamierzam tu analizować całej inwestycji, choć nie wiem, z jakiej analizy wyszła tak intensywna zabudowa i czemu najpierw na trzech działkach powstały trzy domy, a teraz, bez podziału (a może jeszcze nienaniesiony w systemie?) jest ich sześć. Zapewne działki cztery działki pierwotnie stanowiły całość, więc obszar analizy był większy i załapały się domki za torami, na działkach po 560-670 m2. A może intensywność zabudowy wyszła na podstawie zabudowy przemysłowej. Tak działa polskie prawo, niestety.
Ale to od tego, ile niezależnych budynków (oddzielonych od siebie ogniomurami) powstanie na działce, zależy ilość zachowanych drzew. O ile deweloper chce je zachować, bo jeśli nie chce, zaplanuje sobie chodniki tak, by dostać zezwolenia na wycięcie. Tak to działa w praktyce w Łodzi. Ten deweloper chciał zachować na tyle, by były zachętą do zakupu domu. W obecnej sytuacji, gdzie popularnością cieszą się działki budowlane wyczyszczone do cna, to dość rzadkie. Warto odnotować, bo może jesteśmy świadkami dotarcia do Łodzi trendu chwalenia się nie drzewami za płotem, lecz na terenie inwestycji.
Tylko czy tak blisko granic miasta, przy gruntowej drodze powinny powstawać domy szeregowe na maleńkich działkach – największa ma 403 m2, najmniejsza… 162,5 m2? Czy urząd powinien dopuszczać do podziału – jak wynika z intersitu – już po budowie? Czy w takim miejscu na jednej działce 1686 m2 nie powinien móc powstać tylko jeden dom jednorodzinny? Co jest nie tak z naszym prawem, procedurami procesu planowania inwestycji, analizami urbanistycznymi, że można tak dogęszczać zabudowę na obrzeżach miast? Dlaczego niewielki plan miejscowy może być tworzony nawet 8 lat? I dlaczego w takim razie na tka krótko można wstrzymać wydawania dwz?
To nie deweloperzy odpowiadają za planowanie miast i za ochronę zieleni. Firmy budujące to osiedle skorzystały z obowiązujących przepisów. Fajnie, że trochę drzew ocalało. Ale gdyby polskie prawo chroniło naprawdę przyrodę, to nadal byłaby jedna działka. I można by było postawić na niej być może jeden dom, maksymalnie oszczędzając drzewa i teren. Można kochać drzewa bardziej, szanowni parlamentarzyści.
Do Wydziału Urbanistyki i Architektury poszło pismo ws. analizy urbanistycznej i ochrony drzew w dwz. Jeśli odpowiedź będzie konkretna, napiszę, czy zachowanie części drzew na Żywicznej to inicjatywa dewelopera, czy starania urzędu.
Jak informuje Portal Samorządowy, Minister Rozwoju i Technologii zapowiedział właśnie rozporządzenie uruchamiające nowe terenów pod zabudowę mieszkaniową – na obrzeżach wielkich miast. Chodzi m. in. o grunty Skarbu Państwa i Krajowych Ośrodków Wsparcia Rolnictwa. Nie podano jeszcze szczegółów, ale może to być niebezpieczny pomysł. Dlaczego?
Ul. Podchorążych w Łodzi, popularna lokalizacja nowej zabudowy jednorodzinnej na Złotnie, w ostatnich latach przechodziła metamorfozę. Poza tradycyjną presją inwestycji mieszkaniowych na tereny zieleni i zadrzewień, miasto chciało dołożyć swoją cegiełkę do zmniejszenia ilości zieleni. W 2019 i 2020 gruntowy fragment ulicy był utwardzany i, jak to u nas jest regułą, projekt przewidywał wycięcie kilkudziesięciu przydrożnych drzew. A mieszkańcy dowiedzieli się o tym, gdy drogowcy weszli na plac budowy 🙁 Dzięki buntowi lokalnej społeczności wspartemu przez organizacje pozarządowe i łódzkich Zielonych, 53 drzewa ocalały i dziś cieszą oczy.
Bardzo bałam się przebijania ulic przez kwartały ulic. Wystarczyło spojrzeć na ortofotomapę, a teraz na Mapę Drzew Łodzi, by zorientować się, jak dużo cennych, dorodnych drzew kryje się tam przed zapędami inwestycyjnymi, obdarowując nas cieniem i gwarem ptaków w centrum miasta. Niestety nie mi udało się przekonać do rezygnacji z wielu takich zamierzeń przy rewitalizacji – i obserwujemy skutki tych decyzji. W najbliższym roku podsumujemy je dla całego GPR.