Pamiętacie głośną przed laty „kradzież drzew” na działce dewelopera? Właśnie podobny przypadek opisuje poznańska Wyborcza. Tamtejszy inwestor kupił w 2006 r. 21-hektarowy las w klinie napowietrzającym otoczony lasami miejskimi. Kupił go od prywatnego właściciela jako teren wyłączony z zabudowy – Poznań od zawsze chroni w Studium i planach miejscowych tzw. kliny napowietrzające miasto.

Kilkanaście lat temu właściciel lasu i jego wspólnicy postanowili, że budują tam osiedle willowe. Urząd odmówił. Chciał sprzedać teren za cenę działki budowlanej – trudno by znalazł chętnych. Postanowił więc wycinać drzewa przed zatwierdzeniem Uproszczonego Planu Urządzenia Lasu – po interwencji policji sprawa miała finał w sądzie i inwestor zapłacił karę. Leśnicy sprawdzają, czy dokonał wtedy obowiązkowego odnowienia lasu.
Potem wymyślił działki rekreacyjne z osiedlem domów z drewna – urząd odmówił. Ale nie tylko odmówił – by zapobiec zakupowi działek w dobrej wierze przez nieświadome zakazu zabudowy osoby, ustawił przy ogrodzeniu bannery informujące o charakterze działek. Nabywcy bowiem z pewnością wywieraliby presję na urząd, by dopuścił lokowanie budynków w lesie. Zwracam na to uwagę, bo to pokazuje, jak aktywny jest poznański samorząd w tej sprawie i jak szuka nietypowych rozwiązań.
Właściciel działki zaoferował więc iście trumpowski deal – podaruję miastu 13 hektarów nieodpłatnie, a na pozostałych pozwolicie reprezentowanej przeze mnie spółce zbudować osiedle. Odgrażał się przy tym miastu, że sprzeda działki jako leśne i będą w nim straszyć setki domków holenderskich czyli przyczep kempingowych. Pod taką groźbą ugięła się rada osiedla i wsparła jego propozycję darowizny. Urząd konsekwentnie odmawiał. To mądra decyzja, ponieważ jedna wyrwa w ochronie terenów leśnych polityką planistyczną, otworzyłaby puszkę Pandory – właściciele i nabywcy działek leśnych powoływaliby się na nierówne traktowanie i domagali podobnych transakcji.
Od lutego za betonowym płotem słychać piły i piętrzą się stosy pni, w najlepsze trwa wycinka. Właściciel twierdzi, że ma obowiązek realizować Uproszczony Plan Urządzenia Lasu i wyciąć jeszcze ponad 1000 m3 drzew, Zakład Lasów Poznańskich, nadzorujący i lasy prywatne, zdając sobie sprawę, że UPUL musi być realizowany stopniowo przez 10 lat, by nie zniszczyć ekosystemu lasu, dokonuje kontroli i powiadamia policję o nielegalnej wycince. A ta trwa dalej. Co w takiej sytuacji? Czy leśnicy nie powinni wystąpić o zabezpieczenie przedmiotu sporu do czasu rozstrzygnięcia sprawy?
A wszystko przez to, że ktoś lata temu kupił las, uznając, że przechytrzy system. Kupił las czyli kupił tanio bo bez prawa zabudowy. Ma las – ma prawo uzyskiwania pożytków ze sprzedaży drewna w ramach UPUL. I nic więcej.