O naszym zdrowiu i tzw. chorobach cywilizacyjnych decydują w dużej mierze warunki, w jakich przebywamy, to, co jemy, czym oddychamy, jak wygląda nasze otoczenie przyrodnicze i środowiskowe. Jako pacjenci szpitali zdajemy sobie wszyscy sprawę, jak ważny jest dla chorych zamkniętych w szpitalnych murach widok zieleni za oknem. Wiemy, jak zbawienny jest wpływ kontaktu z przyrodą na szybkość i skuteczność rekonwalescencji. Chyba nikt z nas nie chciałby patrzeć dzień po dniu w okna innego budynku ze szpitalnego łóżka. Tym bardziej smuci informacja o usunięciu drzew przy rozbudowie Oddziałów Hematologii i Medycyny Paliatywnej szpitala im. Mikołaja Kopernika o tzw. Leukemia Unit .
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal? Może nie wszyscy wiedzą, że pomiędzy budynkami szpitala znajdowała się spora przestrzeń z drzewami i krzewami. Rosły tam: dorodna topola z ptasim gniazdem, dwa duże drzewa liściaste (prawdopodobnie wiązy), kilka świerków, w tym dwa 20-metrowe, co najmniej dwa drzewa owocowe oraz co najmniej trzy rozłożyste tuje, z których największa miała ok. 10 m wysokości. Oczywiście widać było na niej presję parkujących samochodów pracowników, ale dla oczu pacjentów i osób pełniących wielogodzinne dyżury ostoja drzew stanowiła ogromne wsparcie psychiczne i radość dla oczu. Wg nadesłanych nam informacji było to też siedlisko jeży, a drzewa dawały możliwość obserwowania trzech gatunków dzięciołów – dużego, średniego i objętego w Polsce ochroną gatunkową ścisłą dzięcioła zielonego.
Co ważne, wg otrzymanych informacji, dyrekcja szpitala zapytała o opinię nt. rozbudowy jedynie ordynatorów oddziałów, a nie wszystkich pracowników. Ale i ich głosy sprzeciwu zostały zlekceważone. A przecież są to osoby doskonale zorientowane w potrzebach placówki i ukierunkowane na jej rozwój. Może potrafiłyby wskazać inne opcje rozbudowy?
Zdaję sobie sprawę, że potrzeby służby zdrowia są ogromne, przybywa osób starszych i coraz więcej nas choruje. Wiem też, jak ogromna bywa presja zdobycia pieniędzy na inwestycję – łaska pańska na pstrym koniu jeździ i trzeba chwytać okazję. Każdy rozsądnie myślący człowiek ucieszy się, że szpital w naszym mieście zdobył miliony złotych na poprawę warunków lokalowych bardzo ważnych oddziałów. Trudno jednak uwierzyć, że na ogromnym terenie szpitala ani w jego sąsiedztwie np. od strony ul. Krakusa, nie znalazło się miejsce na nowy budynek lub nadbudowę istniejącego. Na terenie szpitala znajduje się dużo niskich budynków w rozproszonej zabudowie, których nadbudowanie nie wymagałoby w mojej ocenie niszczenia jedynego wartościowego skrawka zieleni. Nie znam oczywiście przeznaczenia ich wszystkich, jednak zawsze zastanawia mnie, czemu inwestycje z reguły trafiają w drzewa. Warto poznać uzasadnienie dla lokalizacji tej, tak potrzebnej inwestycji. Nie sądzicie, że coś jest nie tak z przepisami regulującymi zasady budowania szpitali, że można pominąć otoczenie przyrodnicze oddziału onkologicznego?
Jak wynika z poruszającej treści maila rozgoryczonego pracownika szpitala, pacjenci na Oddziałach Hematologii Ogólnej i Onkohematologii, Leukemia Unit, których pobyty w szpitalu są często wielotygodniowe, a nawet wielomiesięczne, którzy cierpią z powodu bólu, gorączki, wymiotów po chemioterapii, którzy w wielu przypadkach spędzają tam ostatnie godziny życia, „przez okno nie będą już widzieć pięknych świerków, tuj i kwitnących wiosną mirabelek, tylko betonową ścianę dwupiętrowej wysokości, która zasłoni cały widok na otoczenie, a przez połowę roku pozbawi ich również słońca. Pracownicy oddziałów i pracowni diagnostycznych, wykonujący trudną pracę wymagającą intelektualnie i bardzo obciążającą psychologicznie ze względu na kontakt z ogromem cierpienia, będą zmuszeni ją wykonywać w cementowym bunkrze.”
Zwróciłam się do Wydziału Ochrony Środowiska UMŁ i Wydziału Urbanistyki i Architektury o decyzje budowlane wydane dla rozbudowy szpitala w zakresie wykazania braku możliwości realizacji rozbudowy bez usunięcia drzew. Nie spodziewam się tu cudu – będzie trudno dotrzeć do rozstrzygających informacji przez DIP. Dla terenu szpitala nie obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który mógłby uregulować ingerencję w otoczenie nowymi budynkami. O uzyskanych odpowiedziach będę informowała.