Drzewa na peronach dworca kolejki wąskotorowej. Fot. własna
Co jakiś czas opinię publiczną bulwersuje sprawa wycinek drzew na terenach kolejowych. Również w Łodzi kilkukrotnie były prowadzone takie, niszczycielskie dla przyrody prace na wielu kilometrach przy torach. Jest oczywiste, że drzewa i krzewy nie mogą rosnąć przy samych torach, utrudniać funkcjonowanie wyposażenia kolei czy ograniczać niebezpiecznie widoczność. I nikt rozsądny temu nie zaprzeczy. Polska kolej dokonuje od lat wielu wycinek drzew, powołując się na odrębne przepisy dot. zapewnienia bezpieczeństwa w transporcie kolejowym, w tym wyłączenia stosowania Ustawy o ochronie przyrody czy Ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych. W 2019 r. zmiana rozporządzenia pokazała, że bez szkody dla bezpieczeństwa można ograniczyć wycinki drzew – zmniejszono wtedy odległość drzew poza terenami leśnymi i wojskowymi o aż 9 metrów.
Co poszło nie tak w Ciechocinku
Starostwo Powiatowe w Aleksandrowie Kujawskim wydało zezwolenie na usunięcie drzew i krzewów w okolicy dworca wpisanego wraz z otoczeniem do rejestru zabytków. Wycince miały podlegać rośliny w pasie ochronnym o określonej przepisami odległości od torów. Prace były prowadzone w związku z planowanym przywróceniem linii kolejowej do użytkowania po 10 latach przerwy.
Na początku czerwca 2024 w sąsiednim Zgierzu gruchnęła wieść, która zelektryzowała społeczność miasta. Tuż przy lubianym i chętnie odwiedzanym kąpielisku Malinka, należącym do zgierskiego MOSiRu zaplanowano ruchliwą drogę dla ciężkiego ruchu ze zgierskiej podstrefy Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w dzielnicy Rudunki do drogi wojewódzkiej 702 i ul. Szczawińskiej. Każdy z trzech rozpatrywanych wariantów drogi na środkowym odcinku przebiega na północny wschód od zalewu na terenie rekreacyjnym.
Zgłoszono mi dziś reklamę osiedla domów jednorodzinnych w Andrzejowie jako przykład troski inwestora o zieleń zastaną. I faktycznie, zaciekawiło mnie zachowanie na działkach drzew rosnących tam przed budową jako atutu inwestycji. Faktycznie na wspomnianej reklamie w ogródkach rośnie parę drzew. Ale ile ich było i co to za działka?
Postanowiłam się przyjrzeć temu miejscu. Może inwestor, który szanuje drzewa kupił wielki teren, by dać nabywcom super warunki do mieszkania? A może Wydział Urbanistyki i Architektury nakazał zachowanie drzew? Byłoby super, bo po drugiej stronie ulicy duże działki do zabudowy.
Teren na obrzeżach miasta, na narożniku, niedaleko torów kolejowych. Przed budową porośnięty samosiejkami różnych gatunków drzew, na oko młodszych niż 40 lat, typowy teren porolniczy, który sam sobie zarósł. Polna droga, dalej posesja z działalnością gospodarczą. Naprzeciwko Park pod Brzozami, ale odcięty torami. 8 lat temu uchwała o przystąpieniu do planu miejscowego, utknęła na etapie uzgodnień wewnętrznych. W obszarze analizy urbanistycznej domy jednorodzinne na niewielkich działkach, ale żadna z nich nie ma poniżej 565 m2. Żadnych szeregowców.
Nie zamierzam tu analizować całej inwestycji, choć nie wiem, z jakiej analizy wyszła tak intensywna zabudowa i czemu najpierw na trzech działkach powstały trzy domy, a teraz, bez podziału (a może jeszcze nienaniesiony w systemie?) jest ich sześć. Zapewne działki cztery działki pierwotnie stanowiły całość, więc obszar analizy był większy i załapały się domki za torami, na działkach po 560-670 m2. A może intensywność zabudowy wyszła na podstawie zabudowy przemysłowej. Tak działa polskie prawo, niestety.
Ale to od tego, ile niezależnych budynków (oddzielonych od siebie ogniomurami) powstanie na działce, zależy ilość zachowanych drzew. O ile deweloper chce je zachować, bo jeśli nie chce, zaplanuje sobie chodniki tak, by dostać zezwolenia na wycięcie. Tak to działa w praktyce w Łodzi. Ten deweloper chciał zachować na tyle, by były zachętą do zakupu domu. W obecnej sytuacji, gdzie popularnością cieszą się działki budowlane wyczyszczone do cna, to dość rzadkie. Warto odnotować, bo może jesteśmy świadkami dotarcia do Łodzi trendu chwalenia się nie drzewami za płotem, lecz na terenie inwestycji.
Tylko czy tak blisko granic miasta, przy gruntowej drodze powinny powstawać domy szeregowe na maleńkich działkach – największa ma 403 m2, najmniejsza… 162,5 m2? Czy urząd powinien dopuszczać do podziału – jak wynika z intersitu – już po budowie? Czy w takim miejscu na jednej działce 1686 m2 nie powinien móc powstać tylko jeden dom jednorodzinny? Co jest nie tak z naszym prawem, procedurami procesu planowania inwestycji, analizami urbanistycznymi, że można tak dogęszczać zabudowę na obrzeżach miast? Dlaczego niewielki plan miejscowy może być tworzony nawet 8 lat? I dlaczego w takim razie na tka krótko można wstrzymać wydawania dwz?
To nie deweloperzy odpowiadają za planowanie miast i za ochronę zieleni. Firmy budujące to osiedle skorzystały z obowiązujących przepisów. Fajnie, że trochę drzew ocalało. Ale gdyby polskie prawo chroniło naprawdę przyrodę, to nadal byłaby jedna działka. I można by było postawić na niej być może jeden dom, maksymalnie oszczędzając drzewa i teren. Można kochać drzewa bardziej, szanowni parlamentarzyści.
Do Wydziału Urbanistyki i Architektury poszło pismo ws. analizy urbanistycznej i ochrony drzew w dwz. Jeśli odpowiedź będzie konkretna, napiszę, czy zachowanie części drzew na Żywicznej to inicjatywa dewelopera, czy starania urzędu.
Przeczytałam niedawno komentarz kierownika Obserwatorium Polityki Miejskiej i Regionalnej IRMiR, Karola Janasa nt. wpływu rozporządzenia Odbudowa Zasobów Przyrodniczych (Nature Restoration Law) na organizmy miejskie. Przypomniała mi się dyskusja toczona w trakcie opracowywania Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Łodzi, jak zwarta ma być Łódź.
Jakoś tak się dzieje, że wielkie obszary inwestycyjne nie powstają w miejscach poprzemysłowych, rozsprzedanych przez syndyków w czasach transformacji ustrojowej, ani nie na terenach porolniczych. Często decyduje własność – najlepiej gminy lub państwa. Niedawno pisałam o planach likwidacji 1000 (!) hektarów lasu w Stalowej Woli pod budowę wymarzonej przez burmistrza strefy gospodarczej i farmy fotowoltaicznej. Lasów odebranych Lasom Państwowym, nie młodnika, który zarósł nieużytkowane pola.
W sprawę włączył się wiceminister Mikołaj Dorożała i zapowiada się bardziej pozytywny finał:
władze miasta obiecały wycofanie wniosku o wycinkę 1000 ha lasu
cenny fragment lasu z mokradłami zostanie wyjęty ze strefy inwestycyjnej
zostanie tam ustanowiony użytek ekologiczny.
W zamian Ministerstwo Klimatu i Środowiska pomoże w negocjacjach samorządu z firmami energetycznymi, które miały na tym terenie inwestować w fotowoltaikę.
W ministerstwie klimatu ewidentnie widać zmianę (nomem omen) klimatu 🙂 Dobrze byłoby jednak, by kolejne takie sytuacje nie wymagały każdorazowo interwencji ministerstwa. I by regulacje prawne zapobiegały pomysłom lokowania wielkich inwestycji kosztem tak cennych obecnie kompleksów leśnych, torfowisk czy terenów podmokłych. A do tego potrzebny jest silny mandat społeczności lokalnych do blokowania takich pomysłów – np. obowiązek konsultowania włączania działek do samorządowych banków ziemi. Sam obowiązek tworzenia banków – puli terenów inwestycyjnych już porządkowałby inicjowanie inwestycji gospodarczych w gminach. Rozwój gospodarczy nie może odbywać się kosztem przyrody.
Liczę na otwartość na szerokie zmiany przepisów przekładających się na ochronę tego, co cenne przyrodniczo.
Autorce ilustracji „Przykłady złych działań w sąsiedztwie drzewa” zabrakło wyobraźni, jak drastycznie można zaszkodzić drzewu niszcząc jego korzenie. W naszym mieście plagą jest udawanie troski o drzewa przy inwestycjach przy jednoczesnym pozbawianiu ich głęboko korzeni z jednaj lub dwóch stron. Dzieje się tak i przy miejskich, i przy prywatnych inwestycjach, przy budowach i układaniu sieci.
Parę dni temu pojawiły się zdjęcia orzecha włoskiego na placu budowy przy ul. Małachowskiego. Wykop głębokości ponad 150 cm (tyle z reguły mają fundamenty) tuż przy pniu, korzenie zlikwidowane ok. 20 cm od pnia. Drzewa tego gatunku mają rozległy i głęboki system korzeniowy i z tego względu nie znoszą przesadzania.
Ktoś zadbał o zabezpieczenie folią muru, ale nie zadbał, by system korzeniowy rośliny nie był narażony na przesuszanie w czasie upałów. Do tego folię ustabilizowano zasypaniem kruszywem, nie glebą. Czy to jest dobrze potraktowane drzewo? Z pewnością nie. Czy się wywróci? Możliwe. Czy przeżyje? Zobaczymy.
Można się domyślać, że Wydział Urbanistyki i Architektury UMŁ, bardzo krytykowany za dopuszczanie do budowy nie tylko budynków, ale i ogrodzeń czy murków oporowych tuż przy drzewach, zaczął bardziej zwracać na to uwagę. Ale robi to nie odmawiając wydania pozwolenia na budowę ze względu na niekonieczną do realizacji inwestycji ingerencję w zieleń wysoką, tylko nakazując zachowanie drzew rosnących tuż obok. A może to inwestor chciał zachować cenną roślinę, której projektant nie dopatrzył się przy projektowaniu?
Niszczenie drzew w trakcie inwestycji zaczyna się od projektu, od tego, czy architekt zatroszczy się o istniejącą zieleń. Czy poradzi sobie z zakomponowaniem budynku minimalizując szkody. Czy weźmie pod uwagę szerokość i głębokość wykopów. A dalej – szerokość koron drzew, by nie „niszczyły elewacji”. Tylko czy uczelnia dostarcza takiej wiedzy?…
Zapytałam kilku znajomych architektów. Projektowanie zieleni to jeden semestr, nie uwzględnia ochrony istniejącej zieleni. Nie ma także żadnych zajęć z ochrony zieleni w procesie projektowym ani na placu budowy – mimo tego, że prawo wymaga, by planowanie inwestycji odbywało się ze zminimalizowaniem szkód dla środowiska. Czy proces edukacji osób, które będą decydowały, ile drzew zniknie przy stawianiu domu, hali, zwykłego chodnika, zakłada, że to wiedza niepotrzebna i ew. co wrażliwsi nauczą się na własnych błędach? Może to jest przyczyna budowania bloków 50 cm od szpaleru drzew?
Zadałam to pytanie prodziekanowi ds. kształcenia Wydziału Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska PŁ. Bardzo jestem ciekawa odpowiedzi. A w sprawie z ul. Małachowskiego zostanie wysłane zgłoszenie z wnioskiem o kontrolę i ew. naliczenie kar.
Jeśli studiowaliście architekturę, dajcie znać, czy uczelnia przygotowała Was do ochrony istniejącej zieleni, zastanej na terenie objętym projektem – dyzury@mapadrzewlodzi.pl
W listopadzie 2024 mają wejść w życie przepisy zmieniające procedury opracowania Planów Urządzenia Lasów i wprowadzające możliwość zaskarżenia przyjętego PUL. Do tej pory LP nie miały nawet obowiązku konsultowania PUL z obywatelami ani z organizacjami pozarządowymi. A w momencie podpisania PUL przez ministra, nie było prawnej możliwości zmiany dokumentu przyjętego na aż 10 lat! Organizacje przyrodnicze usiłowały zablokować przez sądami administracyjnymi m. in. wycinkę najcenniejszych drzew Puszczy Białowieskiej.
Nie jest to inicjatywa Lasów Państwowych, lecz realizacja wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE (z dnia 2 marca 2023 r. C-432/21 i z dnia 17 kwietnia 2018 r. sprawa C- 441/17). TSUE wskazał niezgodność polskiego prawa z unijnymi przepisami w zakresie braku procedur poddania sądowej kontroli zarówno opracowywanych, jak i funkcjonujących planów gospodarowania lasami.
Jak informuje Portal Samorządowy, Minister Rozwoju i Technologii zapowiedział właśnie rozporządzenie uruchamiające nowe terenów pod zabudowę mieszkaniową – na obrzeżach wielkich miast. Chodzi m. in. o grunty Skarbu Państwa i Krajowych Ośrodków Wsparcia Rolnictwa. Nie podano jeszcze szczegółów, ale może to być niebezpieczny pomysł. Dlaczego?
Słyszeliście z pewnością, że po konfliktach o zachowanie drzew, prezydentka Hanna Zdanowska decyduje osobiście o losie każdego drzewa. I o tym, że wycofała ze sprzedaży zadrzewione działki – o czym mogłoby świadczyć ustanawianie nowych „dzikich” parków. Na marginesie – po wojnie o Brus i kalumniach o chynchach i chaszczach zabawnie się na to patrzy,
3 lipca Rada Miejska w Łodzi przyjęła dwie kolejne uchwały ustanawiające parki o charakterze leśnym, a raczej naturalnym – na Radogoszczu i Park Leśny na Stokach. Tym samym Łódź ma już 16 chronionych w ten sposób terenów rekreacyjnych wykorzystujących istniejące zadrzewienia, bez zbędnych alejek, oświetlenia, z naturą jako „inspirującym placem zabaw”. Łącznie miejsca o takim charakterze w Łodzi to już ok. 150 ha parkolasków.